No u mnie wygląda to w ten sposób; Drążek zaliczone 24 , a ze trzy razy liczył mi 21. Aż się zacząłem wkurwiać. W sumie podciągało mi się łatwo, i się zdziwiłem, że z taką łatwością zrobiłem 27 z czego 24 mi zaliczył.
Potem przyszeł czas na 50m. I tu zacząłem się niepokoić. Na treningach mailem dobre wyniki, najlepszy to 6:89. Ale tutaj , na egzaminach miałem efekt "ciężkich nóg" Za cholere nie mogłem się rozruszać, i czas jak dla mnie tragiczny: 7:36
No i potem przyszedł 1000m . Panika mnie zjadła. Mój najlpszy czas na trenigu to 3:42. Po pierwszym okrążeniu miałem dosyć, kiedy mailem za sobą 1,5 okrążenia miałem rezygnować. Stwierdziłem że w ni huja nie dobiegne. Ale zaraz doszła druga myśl, "Wal to, zemdlej a nie daj się" więc biegłem. CYK, meta, upadłem. nie potrafiłem się podnieść, czułem posmak krwi w ustach, w tedy wiedziałem że więcej już z siebie dać nie mogłem. Podszedłem, spytałem się czy zaliczyłem? Kobita: 3:24 JUPI! A potem zdychałem.
Test fiza i chemia: hmm, fizyka była w mairę prosta. natomiast chemia to już inna sprawa. Ogólnie cały test poszeł chyb nieźle. Okaże się w piątek. Jak sie dostanę to będę w niebie. W tedy zostaną tylko lekarze...