Panowie, czasami tak w zespołach powypadkowych się robi, że jeden sporządza dokumentację a drugi się pod tym tylko podpisuje, oczywście uprzednio czytajac co podpisuje. Wynika to z tego że ktoś ma doświadczenie w sporządzaniu protokołu powypadkowego a ktoś inny nie ma jego wcale. Jakbym miał douczac i tłumaczyć każdemu kto jest w komisji powypadkowej co to protokół, co trzeba tam zapisać i jak to bym nic nie robił tylko uczył ludzi. A czy to nie jest tak że prezes czuje jakąś zawiść do komendanta i się teraz to mści? Uważa że nie powołano formalnie komisji i ma pretekst. A powołanie komisji, skoro jest zapis kto w niej jest, może mieć czysto formalny przebieg. Ot dzwoni jeden do drugiego i mówi słuchaj jesteś w komisji bo jest wypadek.
Po za tym czy w tym protokole są jakieś zapisy, z którymi nie zgadza się prezes? Czy to tylko jego samozaparcie nim tak kieruje? I czy komendant je podpisał? I czy podpisał behapowiec? Skoro czytałeś ten dokument to pewnie to wiesz.
A czy byłeś u behapowca w urzędzie? Co on na to? Bo to on również z racji pełnionej funkcji w urzędzie powinien być w tej komisji.
Gdyby nie zapis stanowiący wprost kto ma być w tej komisji to sam bym ci zrobił ten protokół.
Najgorzej jak się ktoś uprze, nie bo nie i koniec.
I jeszcze jedno, skoro podmiot finansujący ma obowiązek z urzędu wszcząć postępowanie wypadkowe to może pomorze cos wizyta u wójta? Próbowaliście tej drogi?
A najlepiej zrób tak jak ci radziłęm w pierwszym moim poście. Napisz do urzędu, do wójta że żądasz zgodnie z podanymi tu podstawami prawnymi o wszęcie postępowania powypadkowego, bo skoro nie ma do dzisiaj podpisanego protokołu to jak by go nie było wcale, i dalej żądasz przekazania ci jedego egzemplarza protokołu oraz dalej wysłąnia cię na komisje lekarską. Co się będziesz spierał z komendantem czy z prezesem. Pisz do organu odpowiedzialnego. Oni ci muszą odpowiedzieć. A jak dostaniesz odpowiedź to być może wszystko pójdzie już z górki. A jak nie pójdzie to wtedy daj znać.