Wentylacja nadciśnieniowa to jednak dość "kruchy lód". Nawet amerykanie są w stanie się na tym sparzyć. Choć faktycznie dobrze wykonana to najlepsze rozwiązanie na ograniczenie strat do minimum. Przede wszystkim zależałoby nam na nie dopuszczeniu do rozgorzenia (nawet ubogiego w strefie podsufitowej) zduszonego pożaru. Jeśli gazy miałyby się zapalić już na zewnątrz to pal licho, niech się palą - 1-2 prądy w obronie budynku od płonących gazów.
3 turbowentylatory, każdy o wydajności ok. 30.000 m3/h.
Tak się zastanawiam, gdyby przy takim Lidlu zastosować wentylację nadciśnieniową od strony nie objętej pożarem, skierować dym w stronę płonącej ściany równocześnie stosując prądy gaśnicze w obronie budynku.. może dałoby to jakiś skutek?
Ale co, gdy pożar mamy ukryty w środku, w budynku, cała kubatura zadymiona. Jak stosować wentylację, gdy nie wiemy w której części budynku rozwija się pożar?