Cd wejścia smoka
Jak nietrudno się domyśleć donhihotpsp to asp. Mariusz Morawski. No i się zaczęło. Sami pisaliście, że zacznie się nagonka na mnie. Wczoraj D-ca, JRG-4 w Warszawie przekazał mojemu D-cy zmiany żeby mi osobiście przekazał, że moje akta leżą u niego na biurku i szuka haka na mnie. Napiszę coś o sobie do wiadomości D-cy JRG-4 niech i tu poszuka haka na mnie. Postaram się napisać tylko to, co będzie można sprawdzić i udowodnić. Los tak chciał, że od 3 roku życia wychowywałem się w Domach Dziecka. Większość wychowanków to dzieci ludzi, których rodzice byli prześladowani za te czy inne działania czy też przynależności z czasów II wojny światowej i mają dość długie wyroki i państwo by ich dobić jeszcze bardziej nie pozwoliło rodzinom na opiekowanie się nimi. Były też i sieroty jak w moim przypadku i dzieci z rodzin patologicznych, już nie było sierot wojennych. Na nieszczęście komunistów wychowawcami naszymi byli ludzie, którzy zaliczyli hitlerowskie obozy koncentracyjne, walczyli w partyzantkach. Pracowali nawet jako sędziowie Sądu dla nieletnich. A nawet palaczem czy jak kto woli dozorcą był nadużywający alkoholu były żołnierz, który walczył pod Monte Cassino. Robiliśmy mu niezłe kawały. Jak dowiedzieliśmy się, kim był to było nam wyjątkowo głupio i nauczyliśmy się dla niego nawet jedną zwrotkę sławnej piosenki.. Moją opiekunką z urzędu była śp. Maria Einfeld wielka osobowość. Jedna z najlepszych matematyczek w Polsce. Przed II wojną światową ukończyła Harvard i kilka innych sławnych uczelni. Bardzo dobrze znana w środowisku KOR. Przeżyła Pawiak. Mając takich wychowawców i opiekunów moje środowisko z lat dziecinnych przesiąknięte było szacunkiem do wolnej Polski i tak nas wychowywano byśmy mieli w sobie dobrze rozwinięte poczucie sprawiedliwości i patriotyzmu a nie tylko ganiać za forsą. Zawsze byłem nerwowy, gdy widziałem nadużywanie władzy przez innych. W 1973 lub 1974 roku pracowałem w Hucie Warszawa na Wydziale W-35 na stalowni jako operator suwnic. Gdzieś w maju nie wypłacono całemu wydziałowi eksportówki, średnio dostawaliśmy od 70 do 200% wysokości pensji, co miesiąc. Ale kierownictwo wypłaciło sobie 170%. Wkurzyłem się i poszedłem do I sekretarza PZPR Huty Warszawa, że w ciula robią robotników. Po krótkiej rzeczowej dyskusji powiedziałem mu przy świadkach, że dla mnie jest zwykłym złodziejem okradającym robotników. Gdy stawiłem się do pracy po wyjściu ze szpitala czekał na mnie kadrowy z wymówieniem w trybie natychmiastowym znaleźli jakieś prawo i mnie wywalili z roboty. Gdy wróciłem do domu przyjechała milicja i mnie trochę poćwiczyła w komisariacie przy Żeromskiego. to, co oberwałem to moje Kilka razy zwiedziłem Komendę Stołeczną milicji. STAN WOJENNY Przewodniczący Solidarności Warszawskiego Ośrodka Kultury przy Elektoralnej 12 wieczorem o koło 18:00 nie pytając się wcześniej o zgodę przywiózł mi ponad tonę ryz papieru i jakiś dziwnych paczek. Gdy się wpieprzyłem w kłopoty związane z zawieszeniem plakatu Solidarności 13 stycznia przed Warszawskim Ośrodkiem Kultury szybko wywieziono w nieznanym kierunku to, co nazwozili do mojego mieszkania przy Wrzecionie 54 a m 69 gdzie mieszkałem w 17m kw. Z dniem 1 lutego zwolniono mnie z pracy do 1987 nie mogłem dostać żadnej roboty jakiejkolwiek za mną szedł zawsze wilczy bilet. Co ja przeżyłem to moje od niezłego łomotu przez różne wywózki do lasów itd. itd. Jedyną szansą było poinformowanie Działaczy podziemia, że przez nich wpakowałem się w niezłe kłopoty. Zostałem zaangażowany przez Działaczy Podziemnego Związku Solidarność ( i to chyba mnie uratowało) do społecznej pracy na rzecz osób poszkodowanych i ich rodzin do opiekowania się nimi oraz na odnajdywanie tych, co bali się lub się wstydzili przyjść i poprosić o worek mąki, czy oleju do smażenia. Przychodziłem na dyżury, co czwartek do kościoła znajdującego się na Bielanach przy Seminarium a trzeba było przejść około 1 km przez las. Zawsze przeprowadzał mnie wikariusz ks. Jan. Co miałem z bezpieką to moje niejeden by się zesrał ja również się bałem. Ale przeżyłem. Nadal mam duży sentyment do Związku Solidarność, choć wypisałem się z niego.
W Straży Pożarnej moje zachowanie to efekt tego jak mnie wychowano i nie umiem przejść obojętnie obok krzywdy ludzkiej i niesprawiedliwości. Chociaż zastanawiam się i co mi z tego. Przyszło do mnie pismo, że zalegam z czynszem na ponad 3500 zł. I SM chce na najbliższym zebraniu pozbawić moją żonę członka spółdzielni a co za tym idzie pozbawić mnie prawa do lokalu. Takie mam fantastyczne zarobki, że nie mogę utrzymać rodziny Nie tak dawno wystąpiłem o udzielenie mi pomocy bym mógł wybrnąć z długu na rzecz SM. Odpowiedź negatywna, pocieszono mnie powiedzieli mnie że jak będzie mi ktoś umierał to mam szansę na pomoc finansową. Jak sprawiedliwość to i my mamy prawo też się upić w pracy. A nawet świętować Dzień Strażaka. Niektórzy to myślą, że czasy PRL-u jeszcze trwają. Przy takim waszym podejściu to najlepszą ustawę o PSP spieprzycie. A do D-cy JRG-4 niestrasz, niestrasz bo się z..... Zacznij dbać o naszą bezpieczną pracę bo wiele zaniedbałeś a jakie samochody ładne mamy, jest czym się pochwalić. Łapiesz plusy. Jak się zoriętują o co chodzi to zmienią zdanie o JRG-4