hehehe skąd ja to znam. U nas prezes kwiczy jak dwoma samochodami do zdarzeń wyjeżdżamy (ostry hajc, 9 jednostek, a on szczeka i tylko "ni mom pieniesy ni mom pieniesy")
chociaż u nas też panuje taka generalna zasada żeby sie nie narzucać, tj. do 5 merów łąki albo nawet wypadków nie jeździmy. No i broń Boże krzyczeć na radiu że coś się dzieje, tylko telefonczinie. Z tym że u nas w gminie pewna "zaprzyjaźniona" jednostka, robiła nam wyrzuty i naśmiewała się że siedzimy 24/h w remizie i czekamy na wyjazd :] trochę żałosne ale tak było. No cóż, my im nie wytykamy, że skubaniutcy zgłaszaja sie jak NAS wołają a nie ma odzewu. ahhh ta zawiść :]
EDIT: zmeczony jestem i przeczytałm co napsiałem, ale pierdziele ;]
nie do 5 metrów tylko jak pali sie kawałek, albo jest wypadek i ktos z nas widział - wiadomo, bedizemy potrzebni -zawoałają nas). A podałem takie przykłady bo ów wspomniana OSP startuje do każdego zdarzenia, co to jeszcze na MSK nie zdąży wpłynąć