Panowie, pamiętajmy, że najważniejszą rzeczą o jaką mam walczyć to nie te nieszczęsne nadgodziny i urlopy a PODWYŻKI.
Nie ma ich od 2008 roku a wtedy były tylko dzięki pieniądzom z unii.
Od tego czasu nie ma podwyżek, a średnia płaca tylko w pierwszym półroczu 2011 roku wzrośnie o ponad 6%... Nie mówiąc o wyrównywaniu do inflacji...
Ściślej mówiąc dziś każdy starszy ratownik jest w plecy ok. 300zł/miesiąc
NOWINKA W mojej szkole dowiedziałem się od pewnego profesorka (znajomego ministra finansów), że rząd nie planuje nawet wyrównań do inflacji dla strażaków do 2013 włącznie...- to jest informacja od samego ministra Rostkowskiego (czy jak mu tam)
Mało tego - była możliwość pociągnięcia z unii kolejnych pieniędzy na podwyżki (ok. 20-30% pensji) w ubiegłym roku ale kochany rząd nie skorzystał bo musiałby płacić potem o tyle wyższe emerytury - na które już teraz nie ma pieniędzy.
Moja osobista opinia jest taka, że mam w duszy moje 300 zaległych nadgodzin i 90 dni urlopu (włącznie z zaległym) - CHCĘ PODWYŻKĘ.
Przez te nieszczęsne nadgodziny opinia publiczna się od nas odwraca - wystarczy, że w gazetach napiszą, że o 6.oo w straży jest pobudka i wszyscy będą chcieli nam zabrać połowę pensji za "czuwanie" - opinia publiczna chwyci to od razu...
Przez ten hałas z nadgodzinami media co raz bardziej na nas wsiadają (wszyscy są pod obstrzałem)
więc lepiej odwrócić uwagę i skierować ją na to, że od 2008 nawet nie wyrównano nam pensji w stosunku do inflacji - to każdy zrozumie.