Witam.
Problem jest i to spory. W moim prowincjonalnym rejonie, też w tej sprawie chłopaki zaczynają o tym szemrać. Rozwiązanie jak się wydaje, ma wielkie szanse na realizację, jednak jesli tak się stanie, zapomnijmy o prowadzeniu w rankingach popularności wśród naszego społeczeństwa. Przeraza mnie również, a przede wszystkim jako ochotnika, fakt, że to my będziemy "materiałem" na którym tacy panowie sobie "użyją". Poniewaz w moim rejonie chronionym bardzo często działamy własnymi siłami, bez wsparcia PSP, z udzialem jednak oficera w dyspozycji, moje obawy są jak najbardziej uzasadnione. Sam jestem oficerem (nie w PSP) i doskonale wiem, jak cenne bywaja nieraz sugestie liniowego podoficera w kwestii decyzyjnej, nietety znam też wielu takich, którym chora ambicja nakazuje działać wręcz odwrotnie. Długo i usilnie wpajałem swoim strażakom pojęcia rozkazu, zalezności slużbowych i uczyłem zaufania do dowódcy. Dziś , jeszcze rzadko, bo rzadko, ale zdarza się, ze patrzą na mnie jak na matołka, kiedy wydaję im polecenie do wykonania powtórzone za oficerem, któremu zdarzyło się w jakis sposób "zbłądzić " na podział i wyjechać do akcji. Śmiać się można, kiedy dotyczy to spraw błachych, ale obawa pozostaje.
Niech mnie nikt źle nie zrozumie, nie najeżdżam tu, broń Boże, na biurowów, potrafie docenić to czym sie zajmują obecnie, oraz to, że gdzieś po drodze nabywali umiejętności pożarnicze, jednak w tym fachu nie jest jak z jazdą na rowerze i potrzeba jakiejś chwili, żeby sobie wszystko przypomnieć i przyswoić.
Więc może jakiś okres przejściowy?