Strażak
Nie ciągnie mnie do niczego... Ani do napojów, ani do szlugów. Mogę to wyjaśnić, choć nie jestem abstynentem, który się boi takich używek...
Mój ojciec jest strażakiem. Każdy wie jaki to stresujący zawód. Co chwile coś się pali, wypadki samochodowe, ludzie umierający na Twoich oczach.. W większych miastach na każdą Państwową Straż Pożarną przypada psycholog, z którym strażacy mogą porozmawiać o swoich problemach psychicznych związanych z tym zawodem...Aale w takich małych miastach jak Tczew nie ma psychologa dla straży... Nikogo nie stać, a najlepszym sposobem na zapominanie o problemach i na zrelaksowanie to (oczywiście według większości strażaków z mojego miasta) zalanie się. Już nie mówię o jakimś małym piwku, tylko o całych „krowach” pitych po służbie.
Mój ojciec też pił. Kiedyś codziennie przychodził pijany. Kiedy mieszkaliśmy na górkach (osiedle domków jednorodzinnych -prowincja w moim mieście) często przychodził i robił różne głupie rzeczy. Krzyczał na wszystkich, rozwalał mieszkanie, używał przemocy... Wychowałem się w domu, w którym czekało się aż on pójdzie do pracy.. Wtedy było dobrze.. Gdy wracał znowu piekło... Na początku byłem za mały, żeby coś zrobić, jednak pewnego dnia szybko dorosłem, gdy mój ojciec wrócił zalany i krojąc chleb przerżnął sobie chyba połowę żył jakie miał na lewej ręce... Przez kilka minut chodził po domu zalewając wszystko krwią. W końcu stracił przytomność. Przyjechało pogotowie. Odwieźli go do szpitala. A ja zostałem w domu żeby posprzątać.. Miałem nerwa, że musiałem ścierać tą całą krew, ze ścian, z podłogi.. myć dywany.. wycierać wszystko co było w domu od krwi.. Miałem wtedy 10 lat, więc trochę mnie to ruszyło. Widok krwi od tego czasu już nie robi na mnie żadnego wrażenia (żaden horror mnie nie ruszy
). Postanowiłem, że nigdy więcej nie dopuszczę do takich zdarzeń.
Po powrocie ze szpitala ojciec znowu zalany. Tym razem nie bałem się już o nic, zalany człowiek jest przecież o wiele głupszy niż trzeźwy. Zrobiłem mu jedzenie. Poprosiłem o 40 zł na książki do szkoły.. dał
tylko, że 200 zł.. heh.. Poszedłem do apteki. Kupiłem jakieś prochy na sen. Wróciłem do domu. Zrobiłem pyszny koktajl dla tatusia.. który oczywiście wypił.. Po kilkunastu minutach zasnął. Spał 12 (!) godzin, kiedy się obudził miał potwornego kaca i wymiotował (heh.. miał za swoje
). Poprosiłem o 40 zł na książki do szkoły.. Oczywiście dał :] co za frajer. Przez następne kilka miesięcy robiłem różne przekręty, żeby go zniechęcić do zalewania się. Dawało to niezłe rezultaty, zbiłem na nim trochę kasy, ale matka zdecydowała, że chce się rozwieźć.
Rozwód. Sąd nie dał, bo „mogło by to zaszkodzić dzieciom”, zwłaszcza temu najmłodszemu, mojemu bratu, który wtedy miał 1 roczek
. Ojciec się trochę poprawił. Przestał pić. Rodzice postanowili, że przeprowadzimy się na paderewskiego (centrum miasta). Między innymi dlatego, że wszyscy sąsiedzi z górek mieli już okropną opinię o ojcu, a chciał to zmienić. Teraz już 3 rok nic nie pije i jest wporzo. Ale piekło które przeżyłem z powodu alkoholu nie da mi zapomnieć, że czasami po prostu szkoda życia na takie napoje.
Pamiętajcie, zwłaszcza faceci, żeby w przyszłości nie robić piekła swojej rodzinie. Naprawdę.. nie warto! A to, że alkohol stanieje po wejściu Polski do Unii to już inna sprawa
Sam piłem i paliłem niejedno cudo nieraz, ale musi być umiar...