Rozumiem, że często w OSP mogą trafiać się niemal laicy, ale jeśli ktoś dostaje (kupuje) już taki sprzęt, jak hydraulika, to moim zdaniem nie powinien czekać na łaskawą komisję z PSP, która przeszkoli, ale samemu coś podłubać. Chyba w każdej OSP jest kilku druhów, którzy jednak znają się na rzeczy lub mają powiązania z PSP.
6-7 letnie dzieciaki, które przychodzą z wycieczką z przedszkola czy szkoły do JRG na pytanie "czy wiedzą co to jest?" odpowiadają, że tym "otwiera się zamknięte drzwi do samochodu jak ktoś jest w środku i nie może wyjść", a tym "można pociąć dach na małe kawałki". No jeśli od OSP będziemy wymagali trochę więcej, to przy dobrych chęciach do ćwiczeń nie powinno być źle.
A co do samego podejścia do "wykonania dojścia do osoby poszkodowanej", oczywiście, że to, co ćwiczy się, czyli samochód stojący na płaskim terenie, nawet nie wgięty i wycinaj... ma się czasem nijak do tego, co zastaniemy na miejscu. Może faktycznie sytuacja ich przerosła, może to co zastali na miejscu nie pasowało do tego, co ćwiczyli na szrocie. Ale tak samo może być następnego dnia i następnego. Czasem wyuczony element - usuwanie drzwi, usuwanie dachu, nawet stabilizacja idzie w łeb w kontekście zastanej sytuacji. Sam pamiętam jeden z moich pierwszych wypadków, gdzie wycinaliśmy 2 osoby z osobówki - w nocy, jadąc mostem ok. 150km/h zostali dociśnięci przez Tira, który zmieniał pas na lewy i ich nie widział, (bo nie spojrzał w lusterko, no bo 3 w nocy przecież to po co), do barierki, a następnie po zmiażdżeniu koziołkowali kilkadziesiąt metrów po czym zatrzymali się na dachu. Poszkodowanych nawet nie było widać pomiędzy blachami. Nie można było usunąć drzwi, bo nic nie przypominało drzwi. Ale mimo to, zaczęliśmy czynności techniczne, wycinając małe fragmenty sukcesywnie dostając się do środka. Aha, robiliśmy to razem z jednostką ratownictwa technicznego, więc znawców tematu tam nie brakowało, a mimo to nikt nie miał innego pomysłu na podejście do problemu.
Chcę po prostu powiedzieć, że zawsze można coś zrobić, spróbować chociaż, bo nie możemy od razu zakładać, że nie damy rady.