Przykład z dzisiaj, 4:00. Wypadek, zero informacji, znany tylko kierunek wyjazdu i "rozglądajcie się". Znaleźliśmy po 10km. Młody facet, 28 lat, uderzył w drzewo. Brak śladów hamowania. Zasnął? Pewnie tak. Obrażenia głowy, klatki piersiowej, całkowicie zakleszczone nogi. Pech chciał, że PSP miała ~35km do tego miejsca. Pojechało nas 4, po chwili na miejsce dojechało jeszcze 4 prywatnymi autami. Hydraulika w ruch (nożyce i rozpierak), oświetlenie, zabezpieczenie rat-med, organizacja ruchu, naprawdę, każdy miał zajęcie. Jako, że nie było widać i czuć wycieków - akumulator został odłączony dopiero po kilku minutach działań. Daliśmy radę, nie było sensu w wołaniu PSP, ale wątpię, że gdyby przyjechali tutaj w 4-5 osób w GLBARt, jako pierwsze odłączyliby aku.