Szanowni internauci!
jak na moje skromne podejscie do tej sprawy, to uważam cała ta szopka z certifikatami jest nie potrzebna, a to dla tego że:
- co z tego iz strażak raz na 3 lata przejdzie recertyfikacje, jeżeli po tygodniu juz mu wszystko wyleci z głowy
- co to za sens jeżeli w ciągu 2 godzin mamy przerobic cały BLS i troche BTLS ( używam tych skrótów bo mi wygodnie - chodzi o RKO i postepowanie w urazach)
- co to za miarodajny egzamin jezeli jednego dnia ściąga się strażaków z całego miasta ( 5 JRG) a po 3 godzinach komisja mówi iz trzeba przyspieszyc bo się do domu im śpieszy
- i wreszcie ostatnie co to ja egzamin, który nie sprawdza strażaka w warunkach przyblizonych do realnych???
Na moje powinno się:
- najpierw doposażyc jednostki w podstawowy sprzęt do ćwiczeń ( bo ten który jest na wozach powinien byc sterylny !?)
- zadbać by na jednostce była bynajmniej jedna osoba,która na bieżąco zajmuje sie szerszym aspektem ratownictwa medycznego itp.
- jeżeli już mamy taką osobę to nierubmy jej pod górkię - niestety
Jeżli by udało sie to dociągnąc to jedynym egzaminem by były ćwiczenia zgrywajace - czyz nie?