Zima w pełni, minusy jak na Syberii, a radzić jakoś sobie musimy.
Z kwestiami technicznymi typu zamarzanie nasad, zaworów itd każdy z nas radzi sobie jak umie, turystyczne butle z palnikami, pochodnie, obieg wody, podgrzewane przedziały pracy autopompy etc. jednak co zrobić z ludźmi ewakuowanymi??? na 15 minut można by ich przetrzymać na klatkach schodowych w sąsiednich blokach jednak co dalej?
Fajnie gdy mamy do dyspozycji podgrzewane namioty, czy pomoc ze strony ZK, jednak jak jesteśmy zdani tylko na siebie jak sobie radzić?
Powiem szczerze organizacja i działania mojego miejskiego zarządzania kryzysowego leżą i kwiczą. Dzwoniąc o tej porze do osób odpowiedzialnych którzy zareagowaliby natychmiast graniczy z cudem. Służby komunalne miasta nie dysponują autobusem, najbliższe MPK jest oddalone o jakieś 20km zanim udałoby się znaleźć jakiegoś luźnego kierowcę i wytłumaczyć słuszność i potrzebę autobusu to przypuszczam, że miałbym z 10 osób ewakuowanych na sumieniu z wychłodzenia.
Myślałem o udostępnieniu szkoły, ale... jest właśnie to ale. Znowu tu kłania się to nieszczęsne ZK. Cała machina do momentu otwarcia budynku szkoły myślę, że z godzina półtorej by potrwała. Co z transportem tych ludzi kiedy taka szkoła oddalona jest jakieś 2-3km, a mamy ludzi w pidżamach.
Pytanie czy na podstawie kwitu przejęcia w użytkowanie mogę zatrzymać autobus linii xxx i skierować go na osiedle "kwiatowe" w celu transportu ludzi w wyznaczone miejsce? np. wcześniej wspomniana szkoła biblioteka etc.
Jak Wy działacie w takich sytuacjach??? mam tyle wątpliwości i pytań, że chyba warto podyskutować na ten temat.