a ja mam 2 wujków komendantów i się nie dostałem...
Hm...
Nie raz już mówiłem, że " zwykle wyjątek jest ciekawszy od reguły".
Swoją drogą b.różnie to nie raz bywa. U mnie w KP jest sporo różnych bliższych i dalszych koligacji rodzinnych - sporo czasu trwało zanim sam się w tym wszystkim połapałem.
Nie zmienia to faktu, że niektórym jakakolwiek protekcja jest do niczego nie potrzebna, a z kolei wielu na tym /często/ bezczelnie żeruje!
Dupowłazy, donosiciele, itp.
męty to inna bajka.
Są tacy którzy nie wiedzą,
czy to ważne i wolą się podzielić swoimi informacjami, spostrzeżeniami, itd. z przełożonymi - oczywiście nie bezinteresownie.
Inna grupa to tacy którzy dziennie muszą być, co najmniej kilka razy w Komendzie. Nie ważne, czy ktoś ich o to prosi, czy nie. Trzeba się po prostu pokazać i trzymać rękę na pulsie. A nóż, widelec się przyda(m).
W stosunkowo niewielkich miastach trudno ustrzec się podobnych przypadków. Zresztą tak jest i było od dawna począwszy od szczytów władzy. M.in. tak się to toczy i tyle...
Pozdr.