U nas w komendzie komendant też życzy sobie żeby było mniej więcej po równo co jest dla mnie abstrakcją. Układamy grafik na pół roku do przodu i wszyscy mają po równo. W trakcie pojawiają się oczywiście urlopy ojcowskie, chorobowe, opieki itd. ktoś musi przyjść za te osoby do służby. Są tacy co dnia na dzień muszą pozmieniać swoje prywatne plany i przychodzą, a są też tacy co nigdy nie są w stanie i oczywiście zarobieni, nie ma opcji, mają dzieci i tak w kółko. Dlaczego później na siłę takim strażakom równać nadgodziny z tymi co się bardziej poświęcają (oczywiście tym pod koniec półrocza trzeba powsadzać wolne nawet jak tego nie chcą, żeby tamci mogli przyjść do służby)?