Z tymi systemami w USA to tak jednoznacznie nie jest. Oto niekompletny wykaz:
24 hours on - 24 hours off
24 hours on - 48 hours off
24 hours on - 72 hours off
10 hour days, 14 hour nights (2-2-4)
10 hour days, 14 hour nights (3-3-3)
12 hour days, 12 hour nights
48 hours on - 96 hours off
Ale to szczegół. Prawdą jest, że generalnie chodzi nie o służbę, system itd, tylko o pieniądze.
Wszędzie są one liczone, ale sposoby na ich oszczędzanie są całkowicie różne.
No i tu mamy 2 rozwiązania. Jedno dzikie - polega na drenowaniu ludzi i obserwowaniu jak daleko to może zajść, byle system się nie załamał. Teoretycznie powinno być tanio. W praktyce ludzie zmuszeni są do podejmowania dodatkowej pracy, odpękują swoje i gdy już dalsza służba nie da przyszłościowych korzyści, wykorzystują dogodne warunki aby przejść na emeryturę. Stosunkowa duża rotacja ludzi w sile wieku jest kompensowana przez bardzo niskie nakłady na przygotowanie nowego narybku. Szkolenie odbywa się w ławce, doświadczenie zdobywa się "po trupach" czyli na błędach codziennej praktyki. Stale maleje średni poziom przygotowania, ludzie są poirytowani i zrezygnowani.
Drugi system łoży pełnymi garściami na strażaka. Koszt nowego funkcjonariusza jest wyliczalny i niemały, więc do tego pułapu inwestuje się w szkolenia oraz bezpieczeństwo. Rośnie poziom przygotowania a spada rotacja. Ludzie garną się do pracy i nadgodzin, bo to się zawsze bardziej opłaci niż niewykwalifikowane zajęcie dodatkowe z zakresu budowlanka, taxi, złota rączka, malarz pokojowy. Na emeryturę trzeba kijem gonić i poszczuć psem, bo z takich warunków nikt dobrowolnie nie rezygnuje dla pilnowania domku z ogródkiem. Mimo nieskiego zatrudnienia ludzie chętnie podejmują się drugiej i kolejnych dodatkowych służb, zapisując się w kolejkach! Jeśli nie jest stosowany system służb, to często i gęsto można stawić się na alarm licząc na wyjazd, płatny tym sposobem x3 stawka godzinowa - bo to w skali czasu 24 godzinnej służby statystycznie po prostu nadal jest tańsze dla systemu!
Wszędzie na II rzut SiS stawia się pełna obsada wozów! A zatrudnienie etatowe sumarycznie jest niższe. Ma to tylko ucywilizowane i racjonalne ramy.
Taka mała symulacja:
Jeśli aktywność 1 strażaka byłaby w tym systemie = 1,5 podstawowego zaangażowania (liczonym w akcjach, godzinach kaloriach, jakkolwiek), to przy identycznych kosztach budżetowych na jego aktywność ponad godziny pracy można przeznaczyć miesięcznie 0,5 nakładów (nie pensji! - wszystkich nakładów wraz z wypłacaną w przyszłości emeryturą, ubezpieczeniem, szkoleniem, umundurowaniem itd + pensja). Kolejki ustawiałyby się pod garażami za takie pieniądze! - w granicach 2x obecna pensja do wyciągniecia. I dopiero mamy poziom neutralnego zera bilansu. Jeśli na danym obszarze liczba zdarzeń jest różna w zależności od np. pory roku, generalnie sezonu, to budżet nie płacąc za wyjazdy akcje super wyśrubowanej stawki jeszcze dodatkowo oszczędza.
Reasumując, patrzmy na zagadnienie, ale jak już to szeroko. Nie wszyscy na świecie są traktowani jak mięso armatnie i w czasie służby i gdy przychodzi do zapłaty za ową służbę. Ludzie nie są głupi i potrafią liczyć. Ile jeszcze nawoływanie do "służby i drużby" będzie działało? Rok, dwa, pięć? Można postawić kołchoźniki w jednostkach i puszczać "O mój rozmarynie" 24 godziny, żeby prole coś robiły. Ale prole w końcu używając dokładnie tych samych praw ekonomicznych pojadą zmywać naczynia za granicę i zostaną sami generałowie bez armii i pułkownicy bez pułków.