Z calym szacunkiem dla druhow z jednostek, ktore raczej nie gasza i nie ratuja, ale skupiaja zycie kulturalne, prowadza swietlice, imprezy itd. - chwala Wam za to, co robicie, na przekor beznadziei, nudzie i biernosci.
Ale z drugiej strony - czy taka instytucja musi sie nazywac straza pozarna ? Powtorze - z calym szacunkiem - ale straz jest od ratowania, nie od tancow. Laczenie tych dwoch miewa czasem oplakane skutki (alkohol!)
Czy grupa ludzi, ktora pracuje spolecznie dla wsi i w razie czego bedzie ratowala dobytek sasiada, musi nazywac sie OSP ? Mam taka prace, ze jezdze duzo po zachodniej Polsce i jak widze niektore dzialania wesolkow z OSP, szlag mnie trafia.
Na youtube jest filmik pt. Pijany Strazak. To jest wlasnie esencja niektorych jednostek, gdzie z braku powaznej pracy pracuje sie na miano ochotniczego stowarzyszenia pijackiego. Co gorsza, wiekszosc komentujacych cieszy sie z takiego stanu rzeczy.
Dziwie sie, ze ZG ZOSP firmuje co poniektore straze... nosic mundur strazaka ochotnika to zaszczyt a nie obowiazek - jezeli ktos woli nosic go tylko na popijawach, niech lepiej zalozy garnitur. Za psucie dobrego imienia strazaka (alkohol, podpalenia, patologie, zbieranie sie przez dwie godziny) ZG powinien ostro karac - z odebraniem prawa do nazywania sie Straza wlacznie.
Nalezy tez pamietac o tym, ze w przypadkach zagrozen wystepujacych na duzym terytorium, skutecznosc przeciwdzialania zalezec bedzie w duzej mierze wlasnie od jednostek, ktore wyjezdzaja piec razy w roku.
Do milosnikow 'likwidacji wiejskich jednostek' - przypominam, ze stowarzyszenie moze rozwiazac sie tylko i wylacznie samo (pomijam delegalizacje
) i zadna odgorna likwidacja nie wchodzi w rachube. Ale sankcje ze strony ZG - jak najbardziej! Jak jest w praktyce - wszyscy wiemy.