Hmmmmmmm
Śmigłowiec LPR , były czasy jeszcze dwa lata temu, że spotykaliśmy się do 3 razy dziennie , ostatnio z uwagi na zespół S przeniesiony trochę bliżej naszego rejonu , spotykamy się kilka razy w miesiącu .
U nas na terenie nazywa się to tak ładnie „ Wyjazdy do zabezpieczenia lądowania LPR” należy podkreślić do każdego , tego związanego z bólem głowy w domu również . Jednak czy to zabezpieczenie trudno powiedzieć . Mamy 4 główne zadania : odnaleźć miejsce zdarzenia , rozpocząć udzielanie pomocy i oznaczyć je wozem bojowym. Sam wybór lądowiska – szanowni koledzy nic nam do tego – tylko i wyłącznie ocena i wybór pilota , wręcz nasza obecność w tym miejscu i w tym momencie jest tam niewskazana i powie wam to każdy pilot . Jak śmigło zostanie posadzone , jeśli jest taka potrzeba w miejsce lądowania wysyłamy wóz po lekarza , lub chłopaków by toboły pomogli nieść. Jedna również do śmigłowca nie podchodzimy do czasu , aż nie będzie zgody ratownika nadzorującego zatrzymanie łopat ( musi zawsze pozostać do czasu ich zatrzymania ) więc pierwszy kurs wykonujemy z lekarzem. On po rozeznaniu się w sytuacji , zgłasza ewentualne potrzeby drogą radiową do śmigła i wykonuje się kurs drugi po ratownika . Kolejne zadanie to ewentualna organizacja transportu poszkodowanego do śmigłowca , różnie z tym jest czasami ekstremalnie heee , w ostateczności po nogach . I tak naprawdę jedyna rzecz jaką można nazwać zabezpieczeniem , czyli izolujemy teren startu przed osobami postronnymi . Tu również do czasu rozgrzania silników nad wszystkim czuwa ratownik poza śmigłowcem w ostatniej chwili zajmując miejsce w kabinie.
Potem wymiana pozdrowień przez stacje , pomachanie na dowidzenia i koniec .
Banalnie , ale tak jest , a wręcz musi być . Pilot i tak wyląduje tam gdzie uzna za stosowne i bezpieczne , najbliżej miejsca zdarzenia . Na razie nie spotkałem jeszcze osoby postronnej która by chciała biec na powitanie , kładąc się pod śmigłowiec . Przyziemieniem pokieruje ratownik , przez otwarte drzwi , jak również zabezpieczy teren do czasu , aż śmigła staną . Nasza obecność jest tam tylko stwarzaniem dodatkowego zagrożenia , a pokazywanie pilotowi sygnałów lądowania , które owszem znamy z ciekawości – śmiechem dla wszystkich . Osobiście raz czy dwa sadzałem tak śmigło w trudnych warunkach i to na wyraźną prośbę pilota przez radio . W każdym innym przypadku nawet nie wysiadam z samochodu , z czego zadowolony jest każdy pilot .
A i jeszcze jedno , czasami niech nikomu nie przyjdzie do głowy , znakować lądowiska taśmą ostrzegawczą , bo k……. od pilota macie na bank .
I chyba na razie tyle – jak będą potrzebne szczegóły służę bo gdzieś mnie w tym przeszkolono , choć jak można przeczytać teoria , a praktyka to dwie różne rzeczy .
Pozdrawiam MIKO