Autor Wątek: Zdarzenia z wieloma poszkodowanymi  (Przeczytany 8739 razy)

Offline firetom

  • Strażak Sam
  • *
  • Wiadomości: 310
Odp: Zdarzenia z wieloma poszkodowanymi
« Odpowiedź #25 dnia: Maj 24, 2008, 11:41:25 »
Też jestem zwykłym ochotasem, ale nigdy, przenigdy nie miałem oporów przed ściągnięciem dodatkowych sił i środków, także tych z PR, według zasady wpajanej nam na szkoleniach i według starego powiedzenia „lepiej kijek obcinkować, niż go później pogrubasić”. Nikt mi jeszcze za to głowy nie suszył, zresztą zawsze okazywało się, ze decyzja była trafiona.
Musi ona być podjęta na „spokojnie”, bo spanikowany głos w radio-  „ daj mi wszystko co masz” - od razu wzbudzi uprzedzenia dyspozytora co do słuszności takiej decyzji.
Kiedyś dane nam było brać udział w akcji, która nosiła znamiona zdarzenia masowego a w każdym bądź razie dla nas, jako pierwszej jednostki na miejscu, taka była.
A wyglądało to mniej więcej tak:
Otrzymaliśmy zgłoszenie o samochodzie na drzewie. Już w drodze dyspozytor prostował, ze chodzi o dwa pojazdy w tym autobusu i możliwości wielu poszkodowanych, oraz pocieszył nas, że jadą już posiłki.
Na miejscu zastaliśmy autobus (uderzenie boczne w drzewo), samochód osobowy (uderzenie czołowe w drzewo). Wokół pełno ludzi z autobusu, w środku 3 osoby przytomne, w samochodzie osobowym jedna osoba przytomna zakleszczona. Dwóch młodych deleguję do  usunięcia wszystkich mogących chodzić poza teren akcji ratowniczej i policzenia biorących udział w zdarzeniu. Dwóch następnych do osobówki i z tym, który mi pozostał udaję się do do środka autobusu. W międzyczasie MSK naciska, chce wiedzieć wszystko, co nie jest fizycznie wykonalne w tak krótkim czasie. (Panowie dyspozytorzy – więcej powściągliwości. Wiem, ze WSKR się dopytuje, ale zbieranie danych w takich sytuacjach się nieco wydłuża.)
W efekcie rozpoznania, autobus opuszcza samodzielnie jeszcze jedna osoba. Mam więc trzy osoby ciężej poszkodowane i wiem po chwili, że pasażerów razem z kierowcą było 24 sztuki. Do przyjazdu pierwszej karetki i 22- ki mamy trzy osoby zaopatrzone w kołnierze ortopedyczne (jedyne, oprócz pobieżnych oględzin i wsparcia psychicznego, wykonane przez nas zadanie RM), rozciętą osobówkę i osobę przygotowaną do ewakuacji.
I teraz ciekawostka. Lekarz z pierwszej karetki, która przybyła na miejsce, nawet nie podszedł do rannych. Wysłał swoich ludzi na rozpoznanie, natomiast sam zajął się organizowaniem koordynacji transportu medycznego. Zarządził, gdzie karetki mają zawracać i gdzie się ustawiać.
Przybyły d-ca PSP zdejmuje z moich ramion brzemię odpowiedzialności... i dopiero teraz ciśnienie spada i wszystko zaczyna przebiegać normalnym rytmem, ewakuacja z pojazdów, przekazanie ich PR... i OPR za nieodłączenie akumulatorów w autobusie, bo kolorowo jest tylko w bajkach.
Podsumowując – sytuację miałem komfortową, bo aż pięciu ludzi na starcie, tylko troje poszkodowanych, bez skomplikowanych urazów. Na wstępie można jednak śmiało zapomnieć o standardowym zabezpieczeniu miejsca akcji a niezdyscyplinowanie biorących udział w zdarzeniu pasażerów autobusu, rozłażących się jak za przeproszeniem robactwo, przyprawiało tych liczących ich i pilnujących strażaków niemal o nerwicę. Policja, jak zwykle się nie śpieszyła.
Często analizuję to zdarzenie i nawet ostatnio pod wpływem tego tematu siadłem do statystyk. Okazuje się, że do wypadków wyjeżdżamy średnio w 4 osoby. Szczęśliwym trafem wtedy było nas sześciu, w czterech naprawdę można się sasrać po pachy i jeśli przyjdzie mi kiedyś nie daj Boże do podobnego zdarzenia wyjechać  w czwórkę, najpierw chyba zaszyję sobie tyłek.
No i konkluzja skierowana do ochotników i osób za nie odpowiedzialnych. Szkolić w kierunku RM, szkolić i kasy nie żałować,  bo dla jednostek, które na drogi wyjeżdżają, nieuniknionym jest prędzej, czy później w takim zdarzeniu uczestniczyć. Co więcej gros takich zdarzeń właśnie jednostki ochotnicze będą obsługiwały jako pierwsze na miejscu akcji. Powiem szczerze, że bałem się, czy nagle w tej grupie pasażerów, którą niańczyło dwóch młodych, nie dojdzie do omdlenia, czy innego zasłabnięcia. Oczy wszystkich były by zwrócone wtedy na strażaków a wiem, że wtedy zamiast pomóc, polecieli by po mnie. A sklonować się jeszcze nie umiem.
Nie była to może akcja tak spektakularna, jak opisał zero-11, niemniej dla zastępu OSP, to było prawdziwe wyzwanie, które jak na nasze skromne środki, moim zdaniem zrealizowaliśmy w stopniu zadowalającym.
Doświadczenie jest czymś, co zdobywamy, kiedy nie zdobywamy tego, co chcemy zdobyć

Offline MIKO

  • Global Moderator
  • *
  • Wiadomości: 4.300
Odp: Zdarzenia z wieloma poszkodowanymi
« Odpowiedź #26 dnia: Maj 24, 2008, 23:46:21 »
Chłopaki – zawołać można wszystko nawet 20 zastępów , zwróćcie jednak uwagę, że często nie jesteście jedyni. Gani się ludzi za fałszywki , stwarzanie zagrożenia dla społeczeństwa itd. Tu jest podobnie – dyspozytor Ci wyśle , ale jak raz drugi przegniesz to stracisz autorytet i będziesz stał w bazie bo stwarzasz niepotrzebne zagrożenie . Pomijam już takie kwestie techniczne jak np. rodzaj drabiny , czy SH z uwagi na parametry pracy itd. Wiesz jaka będzie poruta jak zadysponujesz np. SH 54 który ma do przejechania 40 km i on nie będzie miał gdzie się rozstawić , a na drugim końcu miasta zapali się mieszkanie na 15 haku ?? Łatwo się mówi szczególnie nam ochotnikom – bo kto co nam za to zrobi , ale pomyśleć czasami również że trzeba się zastanowić zanim zacznie się wzywać SIS. 

Coraz częściej obecnie promowana jest  koncepcja 120% sił i środków czyli jeden więcej, niż jeden za mało. U nas tak to wygląda , ale zdarzają się również wpadki . Należy dążyć jednak  by w przypadku osób uwięzionych zawsze na miejscu były min. 2 zestawy narzędzi hydraulicznych , a w przypadku roty pracującej w AODO druga gotowa  w  odwodzie .  Ale to w małym stopniu tyczy się zdarzeń masowych. Bo nie mówimy o 200% czy 300% tylko 120% . 

Zdarzenia masowe rządzą się własnymi prawami – filozofia w pierwszej fazie zawsze jest chyba taka by min. z zdarzenia masowego przejść do mnogiego . Czyli nie było konieczne podejmowanie kompromisów ratowniczych . Zadaniem pierwszego KDR jest tak określić SIS by skutecznie wdrożyć procedury ratownicze . I tu trzeba by wrócić do danych szacunkowych i statystycznych których teraz nie pamiętam . Ale można przyjąć, że ilość czerwonych będzie się wahać w większości przypadków na poziomie 20 do 30 % czyli na 10 poszkodowanych 2-3 będzie wymagać natychmiastowej pomocy medycznej . Więc jeśli wstępnie stwierdzimy, że mamy 30 poszkodowanych , jeszcze przed segregacją medyczną , to wstępna ilość  pilnie potrzebnych karetek wynieść powinna ok. 8-10 . I tyle możemy spokojnie zadysponować . Zresztą przeanalizujcie sobie dużą część np. wypadków autobusowych – (nawet pielgrzymkę Francuską , jak odliczymy zmarłych to i tak tak wynik osiągniemy) to potwierdzicie dane . Zresztą podobnie wychodzi z opisu Firetom na 24 – 5-6  karetek nie było by przegięciem .

Pozdrawiam MIKO
« Ostatnia zmiana: Maj 25, 2008, 00:00:29 wysłana przez MIKO »

Offline zero-11

  • Search & Rescue
  • VIP
  • *
  • Wiadomości: 2.525
  • 84810
Odp: Zdarzenia z wieloma poszkodowanymi
« Odpowiedź #27 dnia: Maj 25, 2008, 12:57:10 »
@Pedros zrozumiałeś dobrze, choć muszę sprecyzować.
Siły o których wspominasz - II rzutu - (GBA, GCBA, SH) zadysponowane były od razu z pierwszym zastępem gaśniczym. Jednak z innej, odleglejszej jednostki. Pierwszy dowodzący, który dojechał na miejsce po 2 minutach nie mógł o tym wiedzieć. Informację przekazał mu dopiero jego dyspozytor.
Podobnie nie mógł wiedzieć, że pogotowie od razu wysłało na miejsce 3 zespoły. Jednak czas dojazdu, brak informacji między dyspozytorami PR a PA w JRG sprawiają, że pierwszy dowodzący na miejscu nie ma jasności sytuacji.
Teraz trochę o dowodzącym. Na miejscu nie miał karetek, dostał informację o jadących do pomocy zastępach (wiedział co, nie wiedział ilu ratowników), jednak to co jechało już było i tak za mało. Dowodzący jednak nie miał czasu na analizowanie czy mu starczy ludzi. Wiedział, że jedzie pomoc i to był już dla niego pewien komfort (zwłaszcza w perspektywie tego co zobaczył na miejscu). 2 piętra w ogniu, 2 kolejne zadymione ludzie w oknach, ludzie leżący na zewnątrz w bardzo ciężkim stanie. Obiegł budynek - z tyłu dzieciaki w oknach, masa dymu.
Miałbyś czas na analizowanie potrzeb??
On wiedział tylko, że jest ich za mało. Kiedy na miejscu było 4-5 karetek nadal prosił o więcej, i nie dziwię się, bo sam nie byłbym w stanie określić zakresu 100-120% potrzebnych ambulansów. Mało precyzyjne słowo "więcej" ale jasno dające do myślenia i działania.
Dlatego też, po przekazaniu pierwszej informacji o skali zdarzenia w eter, dyspozytorzy pogotowia, PSP i innych służb powinni dysponować, kolejne siły - nawet jeśli dowodzący na miejscu nie jest w stanie określić konkretnej ich ilości.

pozdr.

IT'S NOT SOMETHING YOU DO. IT'S SOMETHING YOU ARE!