łahahaha dooobre
A tu kolejny rodzynek:
a co w tym jest takiego dobrego, że łacha ciągniesz? skąd wiesz kim jest gościu na tym zdjęciu? może nie ma nic wspólnego z pożarnictwem?
śmieszne to jest, jak na koszarówkę zakładamy ubranie specjalne i jeździmy z "trawki" na "trawkę" przy 30 na plusie w majowe popołudnia; z tego naprawdę można łacha drzeć; albo jak zastęp jedzie do pomocy pogotowiu w zniesieniu 180 kg schaba z czwartego piętra - 30 na plusie, ratownicy w t-shirtach a debile ze straży w dragerach i ubraniach specjalnych; oczywiście na koszarówki; i jeszcze trafi się megadebil, który sobie kominiarkę zaciągnie pod dragerem... to mnie bardziej przeraża, niż te wasze przykłady, które chociaż niewłaściwe, to jakoś w moim odczuciu nie zawsze wiążą się ze sprowadzaniem bezpośredniego niebezpieczeństwa; czego nie można powiedzieć o tych przepisowo zabezpieczonych strażakach z moich przykłądów, które są niestety codziennością; środki ochrony indywidualnej dobiera się do zagrożeń i tego się trzymajmy; nie mówiąc już o tym, że każdemu może się zdarzyć stanąć w obliczu zagrożenia życia lub zdrowia, a tych środków może po prostu nie mieć... do tej pory pamiętam jak kilka lat temu jadąc autem zastępczym najechałem na obserwowany wypadek z udziałem czterech osób; jeden na zewnątrz, obie nogi powykręcane w chińskie paragrafy, ale drze się, czyli nie najgorzej z nim i co ważne nie ma masywnych krwotoków, pasażer z przodu na miejscu (znaczna deformacja czaszki), kierowca uwięziony, ale przytomny i bez krwotoków; pilnej pomocy wymagał pasażer z tyłu, który miał rozszarpaną tętnice szyjną; godzina 2:00, droga krajowa, ale ruch mizerny, stanęły raptem ze trzy, może cztery auta; ktoś przygodny dzwoni na 999 i 998, ja rozrywam pakiet medyczny z auta zastępczego i zonk - w apteczce nie ma rękawiczek, a gościowi krew ucieka; i chociaż wiem, że to głupie, ale zrobiłem jedyną rzecz, którą mogłem w tych warunkach dla niego zrobić - zacisnąłem palcami tętnicę, którą miał na wierzchu i trzymałem dopóki lekarz z ZRM nie powiedział, że już nie trzeba - gościu niestety na złom; karetki były po jakiś 7-8 minutach, a straż chwilę po nich; i pewnie znajdzie się niejeden, który powie, że to nieodpowiedzialne, że narażanie własnego zdrowia, że gdzie środki ochrony, ale ja wiem, że gdybym jeszcze raz znalazł się w takiej sytuacji, postąpiłbym tak samo; zdarzyło mi się kiedyś również wysiąść ze środka komunikacji miejskiej wprost na leżącą nieprzytomną osobę -mężczyzna ok. 70 lat; brak tętna i oddechu, konieczne RKO; piana w jamie ustnej, zapach acetonu (ewidentnie cukrzyk) i chociaż trudno było mi powstrzymać odruch wymiotny, to po udrożnieniu dróg oddechowych wykonałem dwa skuteczne oddechy zastępcze; druga osoba postronna wykonała 30 uciśnięć klatki (takie wtedy były wytyczne) a ja w tym czasie zastanawiałem się, czy nie będę miał cofki; ale jakimś szczęśliwym trafem pojawił się lekarz "w cywilu", który ze swojego kuferka wyciągnął worek samorozprężalny... to był jedyny raz, kiedy uczestniczyłem w RKO poza służbą i do tego pacjentowi dzięki naszym staraniom, a szczególnie temu przypadkowemu lekarzowi krążenie wróciło;
nie piszę tego, żeby się chwalić, ale po to, żeby do co niektórych dotarło, że brak środków ochrony indywidualnej czasami wynika z tego, że ktoś ich po prostu nie ma, a niekiedy pełna ochrona nie jest konieczna; ale niestety dopóki zespoły inspekcyjne będą wymagały zapięcia ubrania specjalnego pod szyję i zapiętego paska od hełmu, to tak długo będą tacy, którzy się będą czepiali i to często bzdur; szkoda tylko, że często są to strażacy galowi, czy też biurowi...