Moim zdaniem niezbędna jest głębsza diagnoza problemu. Skąd w naszej służbie bierze się mobbing? Prawdopodobnie jest on wynikiem braku kadencyjności na stanowisku komendanta (wszelkich szczebli) - brak "konkursu na komendanta", brak oceny działalności komendanta przez załogę powoduje, że nierzadko komendantem zostaje osoba "z nadania" (szacuję, że jest to około 30% wszystkich "panujących"). Jeżeli osoba taka jest kompetentna i ma wiedzę oraz jakieś doświadczenie -zajmuje się pracą i tego wymaga od podwładnych.
Niestety, jednostki słabe otaczają się "bajkopisarzami", którzy utwierdzają komendanta w wierze w swoją nieomylność, geniusz i nadludzkie kompetencje. Pojawia się coraz więcej plotek, niesprawdzonych opowieści, przypuszczeń, zarzutów... Jeżeli znajdzie się ktoś, kto pragnie komendanta wyprowadzić z błędu - naraża się na atak: najpierw próba zepchnięcia w niebyt, sugestie emerytalne, zmiany jednostki... co wkrótce przeradza się w mobbing. Bliskie otoczenie komendanta czuje się zagrożone i codziennie wskazuje wroga: "to on nie chce współpracować", "on nic nie robi", "on podburza pozostałych", "on szuka pomocy w związku"... jest ofiara, która jeszcze bardziej zbliża szefa do bliskiego otoczenia.: strach łączy.
Komendant i jego otoczenie obawia się zmian (bardziej chyba otoczenie, komendant nie zawsze zdaje sobie sprawę z tego "o co idzie gra"). Zrobią więc wszystko, aby wyeliminować zagrożenie. Kto "wygrywa"? - wystarczy poczytać poprzednie posty.
Kolejny etap to konflikt z pozostałą (większą) częścią załogi: próby podzielenia, skłócenia, osaczenia, zastraszenia. Okazuje się, że komendant pracuje ze "shrekami", "debilami", "gnomami"... Geniusz jest prawie sam, tylko paru "podpowiadaczy" w najbliższym otoczeniu, którym przydzielane są nagrody, wcześniejsze awanse, szkoły poza kolejnością... Komendant nie spotyka się z załogą, gdyż wszędzie widzi spisek, brak życzliwości i przeciwników. A załoga? - po usunięciu kilku osaczonych pozostali czekają na zmiany. Pracują od-do bez jakiegokolwiek zaangażowania, aby przetrwać.
Kolejny etap to upadek-odejście-zmiana komendanta. Powody są różne: o tragicznej sytuacji w jednostce dowiaduje się przełożony, podjęte decyzje są w kręgu zainteresowania prokuratora, emerytura... Pojawia się zamieszanie i strach wśród dotychczasowych "podpowiadaczy":jaki będzie następny, czy aby uda się go "owinąć wokół paluszka"? I albo "nowy" rozpędza to towarzystwo, albo jak kukiełka wchodzi w rolę poprzednika...