http://poznan.naszemiasto.pl/wydarzenia/816869.htmlAfera z przetargami na dostarczenie samochodów ratownictwa wysokościowego dla straży pożarnej. Okazuje się, że zdecydowaną większość zamówień zdobywa jedna firma. Jej konkurenci nie mają szans. Nawet jeśli cudem wygrają przetarg to i tak nie mogą dostarczyć sprzętu, ponieważ nie dysponują tak zwanymi świadectwami dopuszczenia do ruchu. A wydaje je wyłącznie Centrum Naukowo-Badawcze Ochrony Przeciwpożarowej.
Sprawą zainteresowała się już Julia Pitera, pełnomocnik rządu ds. zwalczania korupcji. - Nie wiem, jakie są przyczyny braku dopuszczenia dla konkurencyjnych firm. Z doświadczenia wiem jednak, że z dużym prawdopodobieństwem można tu mówić o patologii, z korupcją włącznie - twierdzi Julia Pitera (PO). Sprawa wybuchła przy okazji zeszłorocznego przetargu na samochód z wysuwaną drabiną dla Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu. Do walki o to zamówienie stanęły dwie firmy: Fire-Max oraz kieleckie przedsiębiorstwo Mirosława Stolarczyka, które zaoferowało sprzęt za około 300 tys. zł mniej (Fire-Max żądało 2,2mln za swój wóz) i to ono zdobyło zamówienie. - Wybraliśmy pojazd tańszy i nowocześniejszy - mówi Hieronim Węclewski z KWPSP w Poznaniu. Pojazd miał trafić do Poznania w styczniu. Nie wiadomo jednak, czy w ogóle tam dotrze. Auto nie zostało bowiem dopuszczone do użytku przez CNBOP. - Nie komentujemy trwających postępowań. Jesteśmy jedynym organem, który dopuszcza do użytku sprzęt dla strażaków - mówi Jacek Zbojna z CNBOP. - Dla mnieto wielki skandal - opowiada Mirosław Stolarczyk, właściciel zakładu z Kielc. - W zeszłym roku firma Metz zwróciła się do mnie, abym reprezentował jej interesy w Polsce. Zgodziłem się, gdyż Metz to świetna marka. Dostarcza wozy do większości krajów, a w Polsce jest coś nie tak. Startowałem w przetargach, ale zawsze wygrywała firma Fire-Max, choć oferowałem niższe ceny. Dopiero komenda w Poznaniu wybrała sprzęt z firmy Metz. Fire-Max oprotestowała to, ale Urząd Zamówień Publicznych uznał przetarg za ważny - podkreśla.
PS. A znalazłem i resztę art.
http://www.timespolska.pl/585,21213.htmPojazd ratowniczy przeszedł już odbiór techniczny. Bez żadnych zastrzeżeń. Nie został on jednak dopuszczony przez CNBOP. - Kolejny miesiąc czekam na dokument. Nie łudzę się jednak, że go otrzymam. Fire-Max taki certyfikat dostaje w ciągu tygodnia - zaznacza Stolarczyk.
- Nie wiem, dlaczego wozy firmy Metz nie otrzymały tych świadectw. Moja opinia o sprzęcie z tej firmy jest bardzo dobra - mówi bryg. mgr Paweł Frątczak, rzecznik Komendanta Głównego PSP.
Według nieoficjalnych informacji, Fire-Max nie tylko nie ma konkurencji na rynku, ale też zatrudnia byłych i obecnych strażaków, aby w ten sposób móc wpływać na decyzje związane z zakupem sprzętu dla straży. Do takiej sytuacji miało dojść m.in. w 2004 roku w Komendzie Miejskiej w Gdańsku, w rozmowach z którą firmę Fire-Max reprezentowała siostra jednego z wyżej postawionych tamtejszych strażaków. Sprawą zajęła się prokuratura.
Uprzywilejowaną pozycję Fire-Max podkreślił też NIK, opisując nieprawidłowości w Komendzie Miejskiej PSP w Mysłowicach w 2004 roku. W czasie przetargu na dostarczenie autodrabiny wyjaśnienia specyfikacji istotnych warunków zamówienia przesłano tylko do Fire-Max, pomijając pozostałe firmy. Wątpliwości budzi też znacznie skrócony termin składania