Jakoś rok temu przy papierosie udało mi się pogadać z fumflem z KG o trenażerach. Głupawo to wyglądało. Ja mu o blaszanych pudłach, które gniją na PKP, które można zagospodarować i o projekcie technicznym, który można raz opracować dla wszystkich, on ciumka tego peta. Ja o tym że wkład palny może być niewielki ot jedna paleta drewniana, a on spokojnie się na mnie patrzy coraz bardziej rozbawiony. W końcu, po tym, jak mi się dał wygadać, nie przerywając kulturalnie jako wyższa inteligencja, wytłumaczył mi istotę prawdziwego strażakowania.
Otóż kolego drogi naucz się pierwszego słowa na "p" - profesjonalizm. My jesteśmy profesjonalistami, nas nie interesują jakieś blaszane puszki- mówi. My już mamy koncepcję, gdzieś tam w internecie podobno jakiś miś gardłuje na podobny temat. Jakieś kontenery na drewno. Bzdura. Nawet za bardzo nie szukaliśmy, zgłosił się wykonawca, który nam przygotuje trenażery profesjonalne. Na najwyższym światowym poziomie i ekologiczne. Przy okazji nieziemsko drogie, ale na bezpieczeństwie się nie oszczędza. Wszystko jest już dopięte. Trenażery będą gazowe, pełen profesjonalizm.
Jak tu przekonać kogoś, że się myli jak stąd do Berlina trzymając w palcach jedynie niedopałek... Skończyłem temat. Od tego czasu nie mieliśmy więcej okazji do spotkań. W związku z tym, że jako miś jestem czytamy przez dysponentów środków, tą drogą kontynuuję rozmowę:
Drogi kolego z KG. Lubicie być przekonywani w multimedialny sposób. Specjalnie dla Ciebie znalazłem to, czego się wymachać rękami nie da. Tym bardziej, że rzeczywistych płomieni nie obserwowałeś już dawno.
Kliknij sobie lewym klawiszem myszki na odnośnik:
http://community.fireengineering.com/video/video/show?id=1219672%3AVideo%3A35712Obejrzyj sobie to parę razy, wklej do translatora komentarz pod filmem.
Takie właśnie są efekty ćwiczeń w nowoczesnych ekologicznych, gazowych trenażerach. To chciałem Ci wtedy powiedzieć, jak staliśmy na papierosie, ale nie przemawiam obrazami.
Ja wiem, był epizod, na jakiejś konferencji pseudonaukowej wpadł był kiedyś przedstawiciel jakiejś USA-firmy "zduś przyduś" i rozdał wam krążki do laptopów. Pamiętam, bo potem niejednemu pułkownikowi włączałem to cudo bo on nie umi. Te decyzje, rozpalone spojrzenia, śmiałe plany, głupota i durnowatość w kilku kilogramach suchej białkowej tkanki kierowniczej po odparowaniu. Tamto, to było jeszcze lepsze, takie hełmy z monitorem i wirtualna sikawka. Ależ to miało pałera. Takie multi i takie medialne. O mało żeście tego na pniu nie kupili. Gdyby facet przypuszczał że taki perkal i koraliki wam przywiózł, dzisiaj by pastował złote buty.
Gość trzymał fason, choć był nieźle zaskoczony, że przywiózł ciekawostkę z marynarki wojennej USA, służącą do szkolenia stanowiskowego zwykłych nastoletnich majtków na lotniskowcach w obsłudze hydrantów, aby, przy ich rotacji - w 5 minut przeszkolić w zakresie podstawowych kroków, typu "weź, włącz, skieruj, pomachaj w lewo i prawo, dobra zaliczyłeś" a wy zobaczycie w tym "p"rofesjonalny multimedialny skoordynowany krajowy system nauki strażakowania. Mnie tam było i straszno i głupio za was.
I teraz nie wiem, czy chwalić Cię za postęp, że z gry wideo awansowaliście na gazowe palniki. Będzie zabawa, zawsze gwarantowany sukces, zawsze ktoś zaworek przykręci, a może jakiś inteligentny czujnik napełnienia tacki na wodę zadziała. Chyba pochwalę... - nieźle kombinujecie.