Gwoli ścisłości - kolorem "gejowskim" jest kolor różowy. Juz Hitler w obozach koncentracyjnych oznaczał homoseksualistów różowymi trójkatami na waciakach (przepraszam za "wtręt" - nie mam nic przeciwko "Teletubisiom")
A nawiązując do dyskusji o pozycji strażaka w RP i USA.
Nie ma czemu się dziwić szczególnej pozycji tego zawodu w Stanach. Zapewne wywodzi się on z wieloletniego strachu tamtejszego społeczeństwa przed zagrożeniem wynikającym ze znacznego stopnia zurbanizowania, zagęszczenia, upakowania infrastruktury na terenach miejskich. Wąskie ciasne ulice pomiędzy drapaczami chmur w sposób niejako podświadomy wymuszają respekt dla ludzi, którzy w sposób zupełnie dla siebie naturalny mogą stawić czoła żywiołowi niewyobrażalnemu dla "zwykłego" śmiertelnika. Etos tego zawodu spotęgował na pewno 9/11 i wszystkich 343 którzy oddali życie w tej akcji. Ta legenda rośnie zresztą z każdym rokiem. Co więcej nikt nie zamierza nawet pozwolić na to aby o niej zapomniano.
Totalnie socjologiczną ciekawostkę stanowi natomiast (dla mnie) silna, przodująca pozycja "RP-strażaka" w rankingu zawodów w Polsce. Wobec ciągle funkcjonujących w społeczeństwie stereotypów strażaka-pijaczka spod remizy w obwiśniętym moro (przepraszam ochotników ale tak niestety jest) i jednoczesnym braku świadomości istnienia strażaków PSP i OSP (jesteśmy postrzegani razem jako "straż") jest to zjawisko wprost niepojęte.
Przecież nie rzucamy się w oczy, nie mamy wielu spektakularnych akcji, nie krzyczymy na ekranach TV jak inne grupy zawodowe - po prostu robimy swoje.
A może to właśnie jest powodem naszej popularności w społeczeństwie? Nie kłócimy się o kasę, nie blokujemy dróg, nie łazimy w pochodach pod budynek MSWiA (a nawet jak idziemy to giniemy w tłumie Policji). Nie śpimy w radiowozach, nie bierzemy łapówek, nie dobijamy ofiar wypadków.
Wychodzimy z ciemności, robimy swoje i znikamy.
Ale niestety na taki etos jak amerykańskiego strażaka nie możemy liczyć