Autor Wątek: Ratownictwo Chemiczne  (Przeczytany 2017 razy)

Offline MIKE

  • Bywalec
  • *
  • Wiadomości: 89
Ratownictwo Chemiczne
« dnia: Luty 05, 2004, 10:25:42 »
Intryguje mnie jedna myśl. Otóż, czy istnieją (i jak wiele) jednostek OSP posiadających sprzęt ratownictwa chemicznego.
Do jak wielu zdarzeń miejscowych niosących za sobą znamiona zagrożeń chemicznych wyjeżdżamy, wiemy niestety tylko my. Ile razy się zdarza, że otrzymując sygnał z PSK - 'wypadek ciężarówki z ...", dopiero na miejscu dowadujemy się, że podjeżdżamy (lub wjeżdżamy w strefę potencjalnego zagrożenia). Jesteśmy niejednokrotnie "czujką zagrożeń" dla zastępów JRG. Na szczęście w większości zdarza się, że ta cysterna w rowie czy na drzewie posiada napis "MAŁAKO", ale kto wie kiedy ujrzymy pomarańczowe tabliczki z opisem substancji niebezpiecznej. Tylko co wtedy? Nie posiadamy tak właściwie ani sprzętu ani wiedzy na ten temat, żeby chociaż zabezpieczyć miejsce zdarzenia ze wszystkich stron.
Napiszcie co o tym sądzicie, lub jakie rozwiązania proponujecie. Wygrana w TOTKA nie wchodzi w grę.

nucek

  • Gość
Ratownictwo Chemiczne
« Odpowiedź #1 dnia: Luty 07, 2004, 10:09:04 »
w ostatnim "Strażaku"jest pokazana taka jednostka. takich jednostek jest dosłownie kilka w kraju, niestety...

Offline Witold

  • VIP
  • *
  • Wiadomości: 1.569
  • Ratowanie strażaków przez strażaków
    • http://grupaszybkiegoreagowania.strefa.pl
Ratownictwo Chemiczne
« Odpowiedź #2 dnia: Luty 07, 2004, 10:45:14 »
Jako ochotnik z krwi i kości też dodam słów kilka:

1. Sprzęt ratownictwa chemicznego jest ekstremalnie drogi.
2. Ochotnicy niestety nie posiadają ani przeszkolenia ani nie są w stanie nabyć doświadczeń praktycznych by na poważnie zająć się ratownictwem chemicznym. No przecież nie wyślemy ochotnika na zaoczne studia chemiczne...
3. Ogólnie rzecz biorąc jednostek PSP ratownictwa chemicznego nie organizuje się w każdym powiecie - nue ma na to pieniędzy. A te wypadki też nie dzieją się codziennie w rejonie każdego powiatu.

Z tych punktów wnioski są takie:
1. Rozumowanie polegające na tym, że zawsze jest lepiej jeśli mamy więcej sprzętu musi uwzględniać warunki ekonomiczne - a jakie on są każdy wie. Nie można kupować sprzętu za ciężkie pieniądze, który będzie wykorzystywany "od święta".
2. Przeszkolenie ochotników w tym względzie powinno oczywiście być jak najlepsze, ale obawiam się, że poza zabezpieczeniem terenu akcji niewiele jesteśmy w stanie zrobić. Samo zabezpieczenie jest już, ma się rozumieć, sprawą absolutnie ważną.
3. Dlatego uważam, że nie - OSP nie powinny być wyposażane w sprzęt ratownictwa chemicznego.

Była raz sprawa w mojej gminie, że jedna z jednostek postanowiła być ambitna i wystąpiła o zakup pompy do substancji chemicznych dla tejże jednostki, argumentując, że przecież kilka lat temu zdarzył się wypadek w którym można by ją było użyć (wywróciła się cysterna z olejem napędowym i dosyć sporo tego wyciekło). No i dodam, że 15 minut jazdy od nas jest JRG z plutonem ratownictwa chemicznego. Ja to nazywam tak: kompletna głupota i bezmyślność w wydawaniu pieniędzy podatnika. Na szczęście ten poroniony pomysł nie doszedł do skutku.

pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Luty 07, 2004, 10:47:00 wysłana przez Witold »

Do pobrania za darmo: KSIĄŻKA pt."Podstawy zabezpieczenia i ratowania strażaków podczas wewnętrznych działań gaśniczych" + prezentacje do każdego rozdziału do pobrania!
Pobierz tutaj: sapsp.pl

Offline firetom

  • Strażak Sam
  • *
  • Wiadomości: 310
Ratownictwo Chemiczne
« Odpowiedź #3 dnia: Luty 07, 2004, 12:22:11 »
Myślę, że w problemie zgłoszonym przez MIKE`A, nie chodziło wcale o wyposażanie OSP w sprzęt ratownictwa chemicznego. Rację ma Witold - sprzęt ten jest kuriozalnie drogi, to raz, a dwa, to brak odpowiednich kwalifikacji samych ochotników.
Problem wydaje mi się leży w braku szkoleń d-ców zastępów i  sekcji (OSP oczywiście) w zakresie rozpoznania chemicznego. I nie chodzi mi tu wcale o skomplikowane badanie przy pomocy przyrządów pomiarowych stopnia skażenia i wyciągania ewentualnych wniosków - to nie nasza działka.
Nie wiem jak u was, ale na naszych kursach "liźnięto" tylko ten temat.
Wożę oczywiście w naszym SRT zafoliowaną tabelę numerów ONZ i w każdym przypadku, kiedy nawet najdrobniejszej kolizji ulega na drodze samochód z pomarańczową tabliczką - sprawdzam co to takiego. Ponieważ odpowiadam za ludzi, chcę odpowiednio wczesniej zareagować, nim zrobi to dyspozytor z MSK.  Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że zdarza się, że  tabliczka mówi co innego - list przeładunkowy co innego, no i oczywiście ładunek też nie ma z nimi nic wspólnego. I choć to odosobnione przypadki, należy się z takimi sytuacjami liczyć.
Praktycznie każdy z nas posiada elementarną wiedzę z zakresu chemii i fizyki, więc pozwala to nam, na ocenienie potencjalnych zagrożeń - ale wydaje mi się, że temat ten jest trochę po macoszemu traktowany przez służby odpowiadające za nasze wyszkolenie. To , że do wypadków transportów z niebezpiecznymi substancjami dochodzi nader rzadko, nie powinno nikomu osłabiać czujności. W wielu przypadkach, to my ochotnicy jesteśmy pierwsi na miejscu zdarzenia.
O ile wiadomo, co można zastać przy wypadku cysterny z olejem opałowym, czy też wykolejonej lokomotywy, o tyle, tak jak pisał MIKE w przykładzie z "Małako" (chyba mój ziomal)- wszystko jest możliwe. A pomysłowość naszych przyjaciół zza wschodniej granicy - wierzcie mi - czasami przeraża.
 
Doświadczenie jest czymś, co zdobywamy, kiedy nie zdobywamy tego, co chcemy zdobyć