włączenie wszystkich funkcjonariuszy do powszechnego systemu emerytalnego spowodowałoby koniecznośc przekazania składek do OFE w wysokości ca. 10 mld. PLN, nie wspominając o przeksięgowaniu pustego pieniadza do ZUS w wysokości 2,5-krotnie wyższej; skutki krótkoterminowe dla budżetu łatwo można sobie wyobrazić, a pamietajcie, że deficyt budżetowy skutkuje zwiększeniem długu publicznego (czymś go czeba niestety pokryć - nawet "pusty" pieniądz jest de facto długiem, nie mówiąc o tym, że napędza spiralę inflacji); na takie posunięcie nie zdecydowałby się nawet ignorant pełniący funkcję ministra od kasy, chyba, że chciałby powtórkę z Węgier, ale na to mu padre nie pozwoli;) - władza jest jak narkotyk - oni nie chcą jej oddać, chociaz trzeba przyznać, że nie chca też brać odpowiedzialności za jej sprawowanie (duża część społeczeństwa jest przekonana, że za obecną sytuację gospodarczą odpowiada wyłącznie globalny kryzys i oczywiście PIS); zastanówcie się dlaczego wycofano się w 2003r. z włączenia funkcjonariuszy do systemu powszechnego? odpowiedź jest prosta - jest to tańsze krótkofalowo, a patrząc długoterminowo koszty są takie same; a na plus systemu uposażeniowego można zapisać chociażby to, że dla wielu kandydatów jest to bodziec zachęcający do wstąpienia do służby; podsumowując - system uposażeniowy jest korzystniejszy dla budżetu i dla dobra służby; chociaż obcięcie profitów dla OFE może wskazywać na to, że ktoś może brać to pod uwagę, nawet w wersji objęcia systemem powszechym tych, którzy już nim byli objęci (przyjęci po 01.01.1999r); prawda jest taka, że małpy z brzytwą nie da się kontrolować, a ten pan z manierami barona taka małpą jest; najlepszy PR tego nie zmieni - ludzie w końcu to muszą zauważyć;