Zarobki, głupota ludzka, biurowi kontra podział, przekręty itp. to na tym forum codzienność.
Chciałbym abyście napisali czemu pomimo tego wszystkiego nadal jesteście i chcecie być strażakami?
Chodzi mi tutaj o pozytywne strony służby i jednocześnie życia bo przecież 20-25 lat w jednej firmie to cholerny szmat czasu i nie każdego dnia jest źle.
O pozytywnych stronach służby nie będę pisał bo dla większości te pozytywy to ilość wolnego, szybki awans, wysoka grupa, nagrody, itd. Stosunki międzyludzkie to trzecio lub czwartorzędna sprawa.
Ja idąc do pracy cieszę się że spotkam się z chłopakami i znów będzie wesoło.
Ile razy bolały Was brzuchy od śmiechu gdy ktoś opowiaał dobry kawał albo robiło się psikusy kolegom.
A po pracy spotykaliście się przy flaszce i znów było wesoło.
Ile razy czuliście radość gdy udało Wam się uratować komuś życie?
Ile przyjaźni między Waszymi rodzinami zawiązało się przez te wszystkie lata?
Pozdrawiam
To o czym piszesz chyba już minęło. Wspólne spotkania po służbie, grill, piwo, wzajemna pomoc, zaufanie. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi, teraz co najwyżej kolegami z pracy. Staży się jakoś jeszcze razem trzymają, ale sporo kadry się wymieniło. Młode wilki rwą mleczakami wszystko dookoła. Pęd do władzy jest bezpardonowy. Wiedza praktyczna, doświadczenie, powolne wspinanie się szczeblach jawi się teraz jako nieudacznictwo. Widać to na forum. Tutaj już się nie dyskutuje nie wymienia poglądów, tylko obraża, docina, poniża. Dlatego każdy temat wywołuje sprzeczki między zmianowymi a biurowymi, zwolennikami 40 godz., a 48 godz., trzy i czterozmianowego systemu służby, zwolennikami jednych, drugich czy trzecich związków, związkowcami i niezrzeszonymi. Nawet zwolennicy tego samego systemu kłócą się ze sobą ile powinno być podwyżki za tak trudną i uciążliwą służbę. Wyjazdy sprawiały radość, teraz są ciężkim obowiązkiem, służba w jednostce to robić jak najmniej a zarobić jak najwięcej, zregenerować siły po wolnym, aby na następnym 5-cio lub 8-mio dniowym wolnym dorobić, bo ciągle mało. Zdrowy rozsądek gdzieś zaginął. Ludzie chcą wszystko od razu nie dając nic od siebie.
Dlaczego tu jeszcze jesteśmy. Bo my nie pracujemy, my przychodzimy na służbę, jesteśmy pasjonatami tego co robimy tak jak większość ochotników. Przychodzenie do służby sprawia nam jeszcze radość a pomoc innym przynosi zadowolenie i poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Ale jest nas coraz mniej odchodzimy na emerytury po 15-tu, 20-tu, 25-ciu, rzadko 30-tu latach służby. Bo mamy już dość ciągle zmieniających się reformatorów, wizjonerów, cudotwórców, tego bałaganu, niepewności jutra i tych którzy zamiast się uczyć i nabywać doświadczenia, w ciągłej walce o pieniądze i stołki tracą zdrowy rozsądek.