Jestem bardzo zagorzałym zwolennikiem idei ZZ, nie znam innego sposobu na skuteczny dialog z pracodawcą. Zresztą tu jest już podstawowe nieporozumienie, bo to ja w końcu daję moją pracę. Ci na górze, to najwyżej pracobiorcy, ale to normalne w cyrku, że wszystko jest do góry nogami.
Nie ma dla mnie pytań "czy związki" tylko "jakie związki", chyba, że ktoś wskaże realną alternatywę.
I choć zdaję sobie sprawę, że najokrutniejszą formą walki ze ZZ to "dać nagrodę przewodniczącemu" (takie fakty pielęgnuje sie jak kwiaty w ogródku, po czasie powstaje wokół niego legenda, podlewa żółć, aż wyda jakieś obleśny owoc), to nie da się uniknąć wątpliwości z naszego podwórka. W większości do jakości działania.
Pytanie, "co zrobiłeś dla ZZ", jest fałszywe, bo nie bardzo wiadomo "co jest do zrobienia". I już od razu tłumaczę - bo nie chodzi o bieżące sprawy - te dotyczą właśnie (jak słusznie piszecie) na ogół problemów członków związku, lub tych co sytuacja przygnła.
Ale to wyłącznie fragment działania i to ten reakcyjny, a gdzie akcja? Gdzie polityka związku? Cele, w których różne osoby mogłyby uczestniczyć? Nie "obrona praw" ale "zdobywanie praw". Działania wyprzedzające, kształtujące przyszłość, a nie jedynie reagujące.
Czuje się o tyle usprawiedliwiony, że w paru miejscach już starałem się proponować dyskusje "co można robić" bez zainteresowania.
Nie da się robić czegoś, lub da ale bardzo lokalnie i z wątpliwym skutkiem, w pojedynkę.
Wyraźnie widać brak polityki. A jednocześnie trwa jakaś wojna podjazdowa z tymi co wątpią (i czasami bywa okazuje się, że słusznie). Proszę bardzo koledzy związkowcy, możemy się obrazić na różne rzeczy, a to, że słońce zachodzi a to, że członków nie przybywa, albo są zamrożeni, bez inicjatywy. Możemy się nigdy nie zastanowić dlaczego tak jest, zawsze pozostaje się obrazić.
Z wielką ciekawością patrzyłem co też rzecznik praw obywatelskich odpisze, to był dobry ruch (z kategorii "w interesie wszystkich", a nie "reagujemy dla jednostki"). Pech, że trafiło na gościa, który jest zaprzeczeniem rzecznika obywateli. Taki los. Facet znany z dosadnych stwierdzeń, sympatyk twardej władzy, swoje jednoznaczne przekonania nie raz raczył przedstawiać w ciągu ostatnich lat.
No ale zaraz następne działanie - PIP - i dobrze.
Tu już dobry kurs, może nawet populizm, ale niech tam. Ale co jeszcze? Jest kilka szczebli, ileś tam płaszczyzn działania. Dlaczego to wszystko stoi?
Największy sukces górki - zaognienie wojny podział <->biuro i ostatnio dobry mundur<-> zły mundur; jakby to rzeczywiście miało faktyczny wpływ. Jakby nawet 300 księgowych i 600 sekretarek w stopniu brygadiera, właśnie oni odbierali mi moje pieniądze. Do nich mam kierować pretensje. Bzdura, zwykły mit! Trzeba umieć odróżnić słuszną pretensję o nierówne awanse, nepotyzm z właściwie wymierzonym celownikiem w sprawach finansowych, tam na samą górę. Bo inaczej jedni drugich zagryzą.
Na chwilę proszę przyjąć tę optykę. A niech tam, wszyscy zostają generałami...
Jachu w podziale musi w końcu załapać, że pieniędzy nie zabiera mu Krycha co piłuje pazury w kadrach. Owszem zabiera mu poczucie (różnych rzeczy), wkurza, że siedzi w cieple, nie powinno tak być, może zasłużyła żeby jej podstawić nogę na schodach!
Ale albo Jachu się bawi, albo odkłada wojnę (i tak jej dowali) ale teraz razem z Krychą idzie upomnieć się o kasę. Czy wróg mojego wroga ne powinien byc moim przyjacielem?
To powyżej trochę obok tematu, bo miało być o celach i polityce. Czytam i widzę. Cały zachód trzyma sztamę i ma oparcie w ZZ. Doraźne reakcje to mniejszość, zasada to kształtowanie. Nie ma możliwości, żeby jakiś komendant wymyślił plastikowe buty. Fakt, jak pozostawi mu się tą sprawę do wyłącznej decyzji, zrobi tak, nie ma się co łudzić i u nas i w złodziejskiej Anglii. Więc buty rekomenduje związek. Nie ma takiej opcji, że jakaś KG ma na swojej stronie wykaz "akredytowanych" producentów ubrań koszarowych. Taką akredytację ma dawać związek, a producent to może jedynie prosić o możliwość wykonania niezależnych (!!!) testów dla Związku na własny koszt, we wskazanej sobie instytucji. I wara, żeby to nie z tych zaleceń były robione zakupy.
I co wtedy widzi każdy najmniejszy nawet strażak? Widzi, że tu o wszystkie aspekty JEGO roboty trwa walka. A ZZ jest nie tylko w tych chwilach, kiedy krzywda go spotyka. I taki strażak przystąpi do związku i będzie "robił dla związku" bo robi prawie zawsze także dla siebie.
A sprawa wyposażenia to jedynie jedna niewielka płaszczyzna. A jest ich parę i są jeszcze szczeble.
I proszę mi nie mówić że jestem jakiś młody pistolet, bo nie jestem.