Ale to co mamy teraz, to efekt nacisku na profesjonalizację, to nie wiem skąd te zdziwienie. Kiedyś OSP dokładnie tym były - zbieranianą ludzi, mieszkańców danej mejscowości, która w razie pożaru ratowała dobytek "sąsiada", najpierw wiadrami, potem jakąś sikawką konną itd. Zmienił się sprzęt, trochę rozszerzył zakres zdarzeń i przepisami usankcjonowano to i owo, ale sama idea jest dalej taka sama - służyć pomocą lokalnej społeczności w sytuacji nagłego zagrożenia.
Tyle że sama "profesjonalizacja" się wiąże z narzucaniem kolejnych kosztów i obowiązków, po to żeby państwo miało prawie za darmo ratowników - ponad 10-krotnie więcej, niż tych oficjalnie na etacie w PSP. Niektórym to pasuje, a niektórym nie.
Tak czy siak dochodzimy do absurdu, gdy OSP nie może pomagać swojej lokalnej społeczności, bo ważniejszy jest jakiś przepis... To lepiej sobie darować nazwę "straż", utworzyć jakieś "stowarzyszenie ratownicze", i działać na swoim terenie samodzielnie - nikt przynajmniej nie będzie robił wielkiego halo z każdej pierdoły.