Gąsior możesz sobie żyć złudzeniami.
https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/ceny-handel/wskazniki-cen/wskazniki-cen-towarow-i-uslug-konsumpcyjnych-pot-inflacja-/roczne-wskazniki-cen-towarow-i-uslug-konsumpcyjnych/ a tu masz dane statystyczne. Potwierdzające to co napisał Tadzik
Za PO była inflacja a podwyżek plac nie było. Teraz jest inflacja i są realne podwyżki płac. Tak to widzę.
Już nie mówię o takich drobiazgach jak 500 plus, dodatkowych emeryturach, czy obniżce podatków w przyszłym roku.
Mam jeszcze inne argumenty ale ich wyartykułowana mogłoby zaszkodzić perspektywom podwyżek w przyszłości więc zostawiam je dla siebie.
Nie widzę sensu porównań do rządów PO, które skończyły się 6 lat temu. Nie róbmy bańki medialnej również na forum i nie sprowadzajmy dyskusji, do wymiany argumentów na poziomie, że wszystko to "wina Tuska".
Każdy pamięta stosunek tamtych rządów do służb mundurowych, ale i całej strefy budżetowej. W latach 2008-2015 była tylko jedna podwyżka 300 zł brutto, a uściślając kwestie inflacji średniorocznie w tych latach wynosiła ok 2,3%. Natomiast komunikacja rządu mówiła cytując klasyka: "Na to pieniędzy w budżecie nie ma i nie będzie".
Teraz narrację mamy zupełnie inną: Po sierpniu nadwyżka budżetowa wyniosła 43,4 mld zł, wg komunikatu Ministerstwa Finansów.
Ogłoszono podwyżki dla posłów o ok. 50%.
Protest ratowników medycznych i wsparcie ich przez dyrektorów szpitali.
Podwyżki dla nauczycieli ok. 1300 zł brutto od 1 września.
Rozpędzająca się inflacja, GUS podał na koniec sierpnia 5,5% r/r
Dlatego zrozumiałym jest, że większość funkcjonariuszy jest rozczarowana propozycją 677 zł brutto, porównując z latami 2016-2020 gdzie łącznie służby otrzymały ok. 1600 zł brutto na etat, a aspekt płacowy to tylko niewielka część systemu, która wpływa na morale pracowników/funkcjonariuszy. Ponadto wygląda na to, że związkowcy na "dziadkowym" oderwali się od rzeczywistości, stracili kontakt z ludźmi, których mają reprezentować i nie byli przygotowani do rozmów z rządem. Wygląda też na to, że nie byli równorzędnym partnerem negocjacji, a jedynie środkiem przekazu komunikatów, co również uczynili w słabym stylu.
W gospodarce jak na razie mamy skokowy wzrost składowych, które wpływają bezpośrednio na inflację.
1. Polityka monetarna państwa - jesteśmy świadkami masowego dodruku pieniądza bez pokrycia uruchomionego w dofinansowaniach, jak również wpompowanego w gospodarkę w postaci tarcz antykryzysowych, często mocno chybionych, które nie trafiały do branż najbardziej pokrzywdzonych obostrzeniami.
2. Brak reakcji Rady Polityki Pieniężnej na spadek wartości pieniądza oraz sztuczne utrzymywanie skrajnie niskich stóp procentowych.
Dodatkowo na rynek trafiają pieniądze z historycznie tanich kredytów oraz pieniądze z lokat, których nie opłaca się trzymać w banku.
3. Kilkuset procentowy wzrost cen drewna i stali. (skutkujący kilkuset procentowym wzrostem cen materiałów budowlanych oraz usług związanych z tą branżą).
4. Wzrost cen paliw kopalnianych (węgla, gazu, ropy naftowej). Co przekładało się będzie na wzrost cen energii oraz transportu.
Wzrost cen produktów w koszyku inflacyjnym dopiero przed nami i jeśli inflacja nie wejdzie na poziom dwucyfrowy, to będzie najniższy wymiar kary dla obecnej polityki rządu. Na spadek wartości pieniądza ma wpływ
nie tylko cena masła i chleba. Nadchodzące zmiany w systemie fiskalnym, nie przewidują obniżek podatków. Jak pisałem w innym wątku wzrost kwoty wolnej od podatku zostanie pochłonięty przez zlikwidowanie możliwości odliczenia składki zdrowotnej od podatku. (do jednej kieszeni włożą z drugiej wyciągną, tyle, że więcej).
Wpływ na nasze wypłaty będzie obojętny lub na minus, jeżeli nie zostaną wprowadzone dodatkowe "ulgi dla klasy średniej".
Myślę, że dla dobra formacji i ludzi, którzy ją tworzą warto byłoby się wznieść powyżej poziomu podziałów politycznych oraz nie dopuścić do polaryzacji naszego środowiska. (Niestety czytając forum, komentarze w mediach społecznościowych, obserwując postawę ZZ, pozostawić to muszę w sferze marzeń).