Witam. Bardzo możliwe, że ten temat był już tutaj poruszany, ale niestety nie udało mi się na niego natrafić (jedynie jakieś krótkie dyskusje z ~ 2007 roku).
A mianowicie, nurtuje mnie sprawa związana z pożarami samochodów hybrydowych i elektrycznych. Jeżeli mamy wypadek, rozłączamy układ wysokiego napięcia poprzez wyciągniecie zworki, odczekujemy te 10-12 minut i nasze działania teoretycznie powinny być już bezpieczne. Ale co jeżeli trafimy na pożar takiego auta? Wiadomo, gasimy dopóki sytuacja nie zostanie opanowana, z zachowaniem bezpiecznej odległości itp., w późniejszym etapie możemy sprawdzić temperaturę akumulatorów za pomocą kamery termowizyjnej. Ale jak powinna wyglądać sprawa chłodzenia takich baterii od strony praktycznej, tak aby nie doszło do ich ponownego zapłonu? I kiedy możemy spokojnie już to przekazać np. właścicielowi? Może ktoś osobiście już spotkał się z takim zdarzeniem i chciałby podzielić się wskazówkami?