Super. fajnie, że coś się dzieje. Świadomość strażaków, szczególnie tych młodych jest coraz większa, keidyś to na pewno będzie owocować. Ale niestety w wielu komendach to fikcja. Wystarczy wpisać pierwsze lepsze hasło "wizyta dzieci u strażaków" i jest full zdjęć z przymierzania ubrań, sadzania do samochodów. strefy żółte, zielone, czerwone... Rozumiem małymi kroczkami, ale to jest jeszcze fikcja.
Jakkolwiek popieram wszelkie działania związane z profilaktyką nowotworową (zakładanie ODO, rękawic nitrylowych, masek fffp, odpowiednie rozbieranie się z SOI, dekontaminacja, ubrania na zmianę, odpowiednie przewożenie zabrudzonego sprzętu, dekontaminacja kabiny, prysznic/sauna po powrocie, brak ubrań koszarowych pod US, strefy brudne/czyste), tak z tymi wycieczkami dzieciaków nie ma co popadać w skrajności. U mnie w komendzie wycieczki mają swój start w sali konferencyjnej, gdzie wyświetlana jest przygotowana dla dzieci krótka prezentacja. Numer alarmowy, zgłaszanie zdarzeń, zasady bezpieczeństwa, bezpieczne wakacje itp. i co? Ich uwaga jest skupiona przez pierwszych 10 minut. Potem jest już tylko znudzenie i oczekiwanie na to, co jest sensem całej tej wycieczki - zejść do garażu, wsiąść do samochodu, założyć hełm. I teraz im tego odmówić? Przeważnie taka wizyta w JRG lub kontakt ze strażakami na jakimś festynie ogranicza się do pojedynczych przypadków w roku. Nie przesadzajmy, że maluchom stanie się od tego krzywda. Gorszym syfem dzień w dzień oddychają na "świeżym" powietrzu w sezonie grzewczym.
Jak najbardziej zgadzam się że sytuacja z dzieciakami to skrajności tylko:
1. JRG obserwuje, gania się ich za strefy, za koszarówki, za US żeby prać - tak, trzeba ganiać. A potem przyjeżdżają dzieci, wycieczki itp. i nagle strefy nie obowiązują. Skrajność tak, ale zasady powinny być zasadami, a nie, że dopiero co stworzone, a my już je naciągamy.
2. Mamy społeczeństwo coraz bardziej roszczeniowe, to co napisze to na prawdę mega skrajność, ale za kilka lat może już tak nie będzie dziwić. Trąbi sie o onkologii, o tablicach chemicznych na US strażaka, a dzieciom będziemy ubrierać. Niech któremuś rodzicowi wpadnie myśl do głowy, że to jest niedozwolone, zatrudni adwokata i udowodni, że narażono dziecko na niebezpieczeństwo. Co wtedy? Kto będzie odpowiadał? Ten co złamał zasady czy ten co pozwolił je naciągnąć? - temat mało prawdopodobny, powtarzam, ale już dzisiaj relacje ludzko-ludzkie są co najmniej dziwne, a co będzie za 5, 10 lat

Wiem - emka. ale co dalej?