Poruszyłeś ważną kwestię. Rzeczywiście - na działalnośc związkową trzeba mieć czas. Dużo czasu. Ja podobnie jak ty, w wiekszości przeznaczam go na pracę na rzecz swojej jednostki. A bycie działaczem związkowym... w pewnym momencie staje się chyba sposobem na życie. Nie mam na mysli profitów finansowych (nie wiem na jakims zczeblu i komu za to płacą), lecz pewne przyzwyczajenia, celebrę, decyzyjność, reprezentację itd. Wszystko ok, dopóki sytuacja ta nie powoduje, że jest się związkowcem a traci sie kontakt ze światem problemów codziennych osp. Ponadto - nie miałbym nic przeciwko, gdyby ważne stanowiska piastowali druhowie, którzy mają do tego komeptencje, a przynajmniej nadążają za zmieniającym się światem. Ludzie, którzy wyprzedzają pewne rzeczy, mają otware umysły i potrafią zarządzać organizajca pozarządową, wychodzić na przeciw wyzwaniom współczesnego świata. Jak ja mam współpracowac z zarządem powiatowym, jak nikt z prezydium do tej pory nie założył skrzynki mailowej dla zarządu, a do miasta - siedziby mam 30 km? Wystaczy wejśc na stronę ngo.pl - portal dla stowarzyszeń. Można poczytać jak radzić sobie w realiach współczesnego świata i jak budować autorytet i siłę swojego stowarzyszenia.
Też mielismy w tym roku rewoluję w zarządzie - weszło 6 nowych - młodych ( na 9 osób) - i również dajemy radę. Mam nawet wrażenie, że jest zauważalny wyraźny progres, ale o tym może innym razem. Trzymam kciuki za wszystkich odważnych, otwartych i perspektywicznie myślących! Pamiętajmy, że siłą naszych jednostek nie są samochody, nie są nomexy i nie są węże. Jestesmy nią my - ludzie z krwi i kości, którzy mamy możliwość i siłę sprawcza, by to wszystkjo co mamy wykorzystywac jak najlepiej do niesienia pomocy potrzebującym.