Panowie, rendez-vous plus dysponowanie S do określonych wezwań to rozwiązanie racjonalne - lepiej mieć ZRM S, niż doktora z ratownikiem w osobówce - bo do określonych wezwań musiałyby jechać 2 auta. Jedyny problem to określone kompetencje/motywacja doktorów. Są dysponenci, którzy zatrudniają znawców - pilnują jakości, bo jest konkurencja ( w LPR kilku lek/miejsce), a inni lecą po taniości, bo, np. kasa za ratownictwo musi iść na remont urologii...
Jakby było wiadomo, że ZRM S poza kolejką to gwarancja kompetencji - to już mamy r-v. Ale w wielu miejscach publiczność bezkarnie oszukując wzywa do nie przytomnego albo bólu w klatce piersiowej z potami - i S musi jechać. A jeszcze nierzadko ratownicy z P zazdroszczą kolegom z S mniejszej liczby wyjazdów i jeszcze, że lekarz za dużo zarabia ( a dla niektórych fachowców to za mało i nie chcą do ZRM, zwłaszcza, że publiczność wszystko filmuje, a prokuratury mają specjalne wydziały do spraw lekarskich). I zamiast zanalizować rzetelne potrzeby (kiedyś była rubryka: "wezwanie niezasadne") i jakość działań i dofinansować jak należy - próbuje się znaleźć oszczędności. Autorzy projektu, jak i niektórzy komentatorzy, sprawiają wrażenie, że nie znają specyfiki ani ZRM, ani SOR, a zwłaszcza problemów codzienności ratowniczej. Bardzo mnie smuci perspektywa braku możliwości wezwania ZRM S dla P tak radośnie komentowana przez niektórych ratmedów.... Niestety w kilku sprawach z art. 160 KK obrona czyni heroiczne wysiłki, aby wykazać, że ratownik mógł nie rozpoznać wstrząsu septycznego, bo go szkolono głównie w krwotocznym i że podał szybko midanium - bo tak też robią lekarze, chociaż w ulotce jest inaczej. W razie draki ratmed pozostaje sam, a biegłym jest lekarz, który ocenia sprawę według kanonu medycznego, a nie programu szkolenia ratmedów. Teraz namawiamy ratowników, żeby w razie najmniejszych wątpliwości wzywali śmigłowiec - przylecimy, podziałamy razem, ustalimy - nierzadko jadę karetką P z chorym do szpitala, czasem nawet P zabiera chorego, a my wracamy. Brak takiej możliwości może zniweczyć radość z zatrudnienia etatowego bez możliwości dorobienia. Znajomi ratownicy wyliczyli ok. 2.090,- PLN na rękę - nie chce mi się wierzyć ani liczyć - może ktoś to sprawdzi??