Witajcie wodniacy, pytanie jak w temacie.
Na wstępie zaznaczam, że chodzi mi tylko i wyłącznie o zakres czynności podstawowych, jak i sprzęt (linki, sanie lodowe, dwa kombinezony, kamizelki). Na miejsu GBA, 6 osób.
Jakie techniki zastosowalibyście podczas podejmowania zwłok z wody, której powierzchnia jest częściowo zamarznięta (95%), a lód popękał na na tafle o wymiarach około 1x1m (grubość do 5-6 cm)? Załóżmy odległość od brzegu - 40m, lustro wody 2,5m poniżej nabrzeża, głębokość grubo ponad 2m, brak możliwości dotarcia łódką. Lód pęka na takie tafle (miejscami większe), zwłoki (jakkolwiek to zabrzmi - świeże) minimalnie wystają spod lodu. Sanie lodowe zachowują się bardzo niestabilnie - tafle lodu podczas przemieszczania się ustawiają się pod różnymi kątami i wywierają na deskę nierównomierny nacisk od dołu - łatwo ją przewrócić.
Co sugerujecie? Dotarcie do zwłok, załadowanie ich na sanie lodowe, umocowanie np. taśmami alpinistycznymi + karabinkami do uchwytów na jej brzegach? Sanie "atakowane" przez lód (ciągnięte z brzegu i "prowadzone" przez ratowników w wodzie) nadal zachowują się bardzo niestabilnie, ratownicy muszą cały czas utrzymywać deskę w poziomie względem osi podłużnej. Nie ma możliwości całkowitego utorowania drogi saniom poprzez usunięcie bądź przesunięcie tafli lodowych.
Jest to oczywiście do zrobienia w/w technikami, ale jest to dość czasochłonne i "wyglądające na partyzantkę".
Sytuacja może się wydawać analogiczna do podejmowania osoby tonącej, wobec której podejmowane będą dalsze działania ratownicze, jednak chodzi mi o podzielenie się przez Was doświadczeniem, jak można zrobić to "porządnie", nie na szybko i dziko (czas niestety już nas nie goni), innymi sposobami. O ile w ogóle istnieją, a zakładam, że tak, więc pytam
Proszę o wypowiedzi osób, które spotkały się z takimi sytuacjami oraz posiadają większe doświadczenie w tej tematyce.