Nie było mnie kilka dni w kraju a tu widzę, że dyskusja nabrała rozmachu
Kierowanie działaniem ratowniczym, jak już zauważono, to nie zabawa w piaskownicy i faktycznie dużym problemem jest współpraca służb i zasłanianie się różnymi przepisami i procedurami tych służb. Z naszego punktu widzenia niezły kanał, bo jednak Kierującym całością jest strażak. Wypadałoby zatem, aby ten strażak był alfą i omegą, ale tak się niestety nie da.
Strażak nie będzie lepszym medykiem niż lekarz, lepszym kierującym ruchem od policjanta, czy tez nie będzie lepiej znał się na podnoszeniu tramwajów od pracowników zakładowej służby ratowniczej przedsiębiorstwa tramwajowego. Jednak jako Kierujący musi być odpowiedzialny za całość działań, czyli za wszystko.
I niestety ten Kierujący często w zderzeniu z rzeczywistością okazuję się mało profesjonalnym, heroicznym ratownikiem, któremu niestety nie wyszło.
Z jednej strony kol. Miko pisze, że kwestia braku czasu jest "największą bzdurą jaką słyszy każdego dnia w ratownictwie". Oczekujmy więc od Kierującego działań przemyślanych, profesjonalnych, a nie w stylu pospolitego ruszenia.
Z drugiej jednak strony kol. ignacy wnosi:
LPR ma takie rubryki: godz. lądowania, godz. "przy pacjencie", godz, startu, godz. lądowania,godz przekazania poacjenta - w dwóch miejscach, w jednym musi być podpis i pieczątka lekarza, znowu ew. start i lądowanie. Medycy wiedzą, co robią, bo czasem decydują minuty, a roszczeniowość jest duża...
I mamy nagle zderzenie tych dwóch światów. KDR odpowiada za czynności wykonane przez ratowników przed przekazaniem poszkodowanego ZRM. Jednak tego poszkodowanego trzeba jeszcze przekazać. I mimo, że kol. Miko uważa, że problem braku czasu nie istnieje, to jednak czasem on istnieje - omawiana sytuacja z tramwajem jest tego przykładem, gdzie to lekarz, NIE STRAŻAK, stwierdził konieczność natychmiastowej ewakuacji pacjenta. Ja miałem identyczną sytuację, gdzie lekarz wręcz nakazał nam ewakuować pacjenta z samochodu po dachowaniu natychmiast. Profesjonalizm naszych działań w takich sytuacjach często nie pozwala nam na to, gdyż wiąże się to z niebezpieczeństwem dla poszkodowanego. Jednak jak zauważa Miko, w kwestii medycznej wiedza KDR i kompetencyjność jest niższa od ZRM. Jak ma więc w takich sytuacjach postąpić nasz Kierujący? Działać profesjonalnie, po swojemu czy ulec presji "autorytetu" w dziedzinie rat. medycznego? I pamiętajmy, że celem tego całego kierowania jest uratowanie życia ludzkiego.
Oczywiście nie wszystkie sytuacje są takie, ale mogą. Więc bycie tym Kierującym w takich właśnie sytuacjach może stwarzać spory problem. Bo jeśli KDR jednak postąpi profesjonalnie, stwierdzi, że ewakuacja nagła jest niebezpieczna dla poszkodowanego czy ratowników (i oczywiście nie będzie to żadnym błędem) i poszkodowany nie przeżyje, a lekarz stwierdzi, że gdyby strażacy działali szybciej to może by i przeżył, to co.... to mamy załamać ręce i stwierdzić ze zdziwieniem: "ale jak to, przecież na tych filmach z Niemiec i Holandii co nam puszczali na szkoleniu to zrobiliśmy dokładnie tak samo, a tam ci poszkodowani przeżyli przecież". Czy taki Kierujący zatem następnym razem nie postąpi tak, jak podpowie mu lekarz?
Kierowanie - odpowiedzialność ogromna, zwłaszcza przed samym sobą.