Panowie, poruszyliście poważny problem. Otóż wiele ćwiczeń organizowanych jest zgodnie z tromtadracką i odpustową zasadą "nie jakość lecz ilość"... Oparte to jest na przekonaniu, że jak się ministrowi (komendantowi, wojewodzie, staroście..) powie - o proszę, 143 strażaków biega w kółko, są jelita zwierzęce i kości, a korek ma 3 kilometry, to taki przedstawiciel władzy pomyśli - ooo, jakże potężny jest nasz komendant, (kierownik, naczelnik, dyrektor, organizator...), jakże jesteśmy sprawni i bezpieczni!!! A jak jeszcze będzie smaczny barszczyk - to już na pewno ćwiczenia będą kolejnym sukcesem.... Nie śmiem oceniać innych dziedzin ratownictwa w PSP, nie ma zresztą potrzeby, bo są tam właściwie same sukcesy, ale w ratownictwie medycznym jest nadal wiele niedociągnięć - jest zdecydowanie za wcześnie na ćwiczenia w czasie rzeczywistym - taka formuła w większości przypadków jest zagrożeniem kaskadą błędów. Ćwiczenie ma na celu doskonalenie umiejętności - im większe to ćwiczenie, tym w szerszym kontekście. Ale warunkiem jest opanowanie technik i taktyk działania - od segregacji, unieruchomienia kończyny, postępowania przeciwwstrząsowego i przemieszczania poszkodowanych po aspekty medyczne wykonania dostępu i dokumentację - czyli doskonalenie zawodowe - utrwalenie wiedzy i umiejętności z kursu kpp w warunkach zbliżonych do realnych. A tu dosyć słabo jest. Oczywiście organizacja działań na dużą skalę jest ważna, ale co z tego, że będzie punkt przyjęcia sis, sztab, punkty obsługi medialnej, znakomita logistyka, ogrzewane namioty itp, jak działania ratownicze będą oparte na doktrynie ZWPL. A sprawozdawczość na statystyce - proponuję przeczytać analizy i spróbować, spośród informacji o chronologii zdarzeń i zadysponowanych/wykorzystanych zasobach oraz przybyłych dygnitarzach, znaleźć informacje dotyczące jakości działań z zakresu kpp.....