Telewizja poszukuje sensacji, czegoś, czym zainteresuje odbiorców. W dzisiejszych czasach, gdzie dominują na każdym kanale paradokumenty, z których sytuacje życiowe są tak wyssane z palca, że nawet dziecko połapie się, że to chyba jednak jest bajka - to już nie przyciąga uwagi.
Materiał który jest dokumentem, troszkę wyreżyserowany by nadać pikanterii sprzedaje się bardzo dobrze. Jednostki OSP, które są gwiazdami telewizyjnymi są porównywane przez widzów z ich jednostkami. Widzimy wiele kontrowersji, nagięć i łamań przepisów - ale jakby nie było to się sprzedaje. I może to jest przyszłość OSP - propagowanie naszych działań środkami masowego przekazu, nie tylko w lokalnym społeczeństwie.
Dla zwykłego Kowalskiego (nic nie mam do Kowalskich), który nie zna się to wygląda na prawdę groźnie. Niejednokrotnie spotkałem się w swojej lokalnej społeczności, gdzie po obejrzeniu tego materiału rozmawiali z nami i z małą nutką niedowierzania gratulowali odwagi i umiejętności. Ba - nawet staży druhowie, którzy kilkanaście lat temu odwiesili mundury bojowe mówią, że teraz to jest bardzo specjalistyczna robota, nie to co kiedyś. A zobaczyli ją właśnie w telewizji, bo na interwencję nie mogą jeździć.
Myślę, że widzowie, którzy jednak znają się na rzemiośle pożarniczym mogą potraktować to jako materiał do analizy i samokształcenia, co ekipy OSP robią źle, a co dobrze. Jestem przekonany, że nie ma w Polsce jednostki, która robi wszystko idealnie i zgodnie z przepisami/zasadami. Albo charakter zdarzenia, albo charakter poszczególnych druhów weryfikuje podejście do tychże przepisów, a jeśli są prawilne jednostki, które od deski do deski przestrzegają wszystkich regulaminów to ja chylę czoła.
P.S. Gratuluję i kłaniam się nisko tym druhom, którzy zgodzili się wystąpić przed kamerą nie zważając na to, jaki mają w tym cel.