Dzisiaj chciałbym na progu nowego roku, ważnego z racji strażackich wyborów, zastanowić się nad przyszłością naszego Związku.
Nie ma co ukrywać, że straże działające na tych najniższych szczeblach borykają się z różnymi problemami. Finansowe, to te najbardziej znane. Ale oprócz tych pojawiają się też inne – braki kadrowe, szkoleniowe oraz coraz częściej pojawiające się problemy z gotowością bojową w godzinach przedpołudniowych, także wśród jednostek włączonych do KSRG.
Kto czytał ostatni numer „Strażaka” wie, że pomału zaczyna pojawiać sie również problem zauważany (na razie) już na szczeblach powiatowych a dotyczący „starczej demencji” naszego ruchu. Nie ma co ukrywać – starzejemy sie tak samo jak starzeje się nasze społeczeństwo. Według prognoz socjologów, będę miał problem z emeryturą (jeśli dożyję), bo nie będzie miał kto na nią pracować. Nasz ruch dotknie to znacznie szybciej.
Już dziś słyszę w kręgach strażaków zawodowych (tych myślących przyszłościowo), że jeżeli nikt nie pomyśli o jakichś profitach dla ochotników, uprawiających te niebezpieczne bądź co bądź hobby, to nie za długo w całym pożarnictwie zrobi się niewesoło.
Nie oszukujmy się, statystyki mówią o rzeszach strażaków ale niestety tych, którzy działają jest tak naprawdę niewielu. Nie bądźmy też obłudni, mówiąc o tym, że jesteśmy ochotnikami, że to nasz sposób na życie, bo jeśli wcześniej nie zwolni Cię pracodawca za nieobecność w pracy, zrobi to Twoja własna żona, wkurzona tym, ze wiecznie nie ma Cię w domu.
Tak, to prawda, na zachodzie już dawno dostrzegli ten problem i potrafili temu zaradzić, w Polsce - jest dobrze. W końcu nowelka ustawy dała mi szansę bryknąć sie na akcję z moim synem, kiedy ten osiągnie wiek pełnoletni, o ile oczywiście będzie chciał być strażakiem, bo kto wie, czy za te kilkanaście lat nie będzie to zajęcie passe.
Specjalnie nie dopowiadam reszty i prowokuję, aby rzuciła się na mnie horda oburzonych społecznych działaczy, może z tego wyniknąć fajna dyskusja.