ignacy - problem jest w tym, że dyspozytorzy PR nie maja obowiązku prosić o pomoc podmiotów KSRG w sytuacji, gdy ze stanu ich sił wynika, że dotarcie do poszkodowanego będzie późniejsze niż przewiduje to normatyw; gdybyśmy założyli, że taki obowiązek mają, to pojawia się kwestia, o ile dotarcie sił KSRG musi być wcześniejsze od ZRM, żeby było to zasadne; obrazowo: zgłoszenie z terenu zurbanizowanego, przewidywane dotarcie ZRM po 20 min (czas dojazdu + czas na dokończenie czynności w toku); zastęp PSP może być na miejscu po 10 minutach; teoretycznie BLS może być rozpoczęty 10 minut wcześniej (nie można wykluczyć, że KPP już jest udzielana np. przez zgłaszającego); zasadne jest wtedy zadysponowanie zastępu PSP? a czy gdyby ta różnica w czasie wynosiła 5 minut, to dysponowanie do tego zdarzenia PSP również byłoby zasadne? a gdyby to była tylko jedna minuta? dlatego twierdzę, że albo jeździmy do wszystkiego, albo w naprawdę wyjątkowych okolicznościach, traktując to jako odstępstwo od przyjętych zasad; jakakolwiek partyzantka doprowadzi w końcu do trudnych pytań ze strony organów ścigania sprowadzających się do kwestii "dlaczego w miejscowości X zadysponowano strażaków, a w tym konkretnym przypadku nie, pomimo tego, że mogli być wcześniej o 2 minuty"; i dlatego też uważam, że jeden powinniśmy mieć system ratowniczy, przynajmniej na poziomie ZRM typu "P"; ZRM typu "S" spokojnie mogłyby działać przy SOR-ach, które notabene nie powinny być finansowane z NFZ, tylko bezpośrednio z budżetu na takich samych zasadach jak KSRG; taki podział kompetencji byłby przejrzysty, ale wiadomo, że w przejrzystej wodzie ryba nie bierze, dlatego trzeba było skomplikować system;