@Ignacy zgadza się ja zawsze byłem za ratowaniem, ale temat coraz bardziej się rozjeżdża podam Ci przykład.
Po kilku latach namówiłem znów niektórych dyżurnych miasta by do lądowań LPR jeździć w dwa zastępy. Uważam jak ma to mieć sens musi to być tak realizowane. Jeden zastęp jedzie na miejsce szuka posesji i zajmuje się poszkodowanym, drugi wspólnie z pilotem szuka lądowiska, przyjmuje śmigło i dowozi jego załogę. Działa to skutecznie niema nerwówki itd. nie będę rozpisywał się o zaletach. Kilka lat temu też tak robiliśmy, do czasu aż gnaliśmy w dwa zastępy 25 km odkrywając rejon by zobaczyć przyziemiający śmigłowiec bez wyłączenia silników, z którego wysiadł Lekarz i przybił pieczątkę na karcie informacyjnej zgonu zespołowi ratowniczemu dzisiejszej „P” i odleciał. I się skończyło, bo Dyżurni MSK stwierdzili, że to niema sensu. Dziś jak zaliczę jeszcze 2-3 wyjazdy gdzie na miejsce jedzie również P lub S i w konsekwencji LPR nawet nie ląduje, bo Poszkodowany ma obtarte kolano to również się to skończy. I pewnie nie było by problemu gdyby były to incydenty, ale ostatnio ilość takich zdarzeń, lotów na siłę jest coraz większa, a my ryzykujemy niepotrzebnie.
Jeśli nie będzie właściwej weryfikacji, a przypomnę, że załoga LPR zgłasza do Nas konieczność zabezpieczenia lądowania to się to po prostu skończy. W każdym razie na pewno nie będę ścigał się z śmigłowcem by pomóc mu w lądowaniu 20 t wozem bojowym po zatłoczonych lokalnych drogach w celu zobaczenia jak robi kółko nad wioską i odlatuje, a na dole stoi P lub S. Czas śmigła od przyjęcia zgłoszenia do gotowości do lądowania na moim rejonie to max 15 min. licząc czas przepływu informacji, alarmowania i dojazdu przy kilkunastu kilometrach jest, co się sprężać, często po bandzie.
Z drugiej strony jak by się uprzeć to takie lądowania z obecnością P czy S lub wyjazdy do zniesienia pacjenta, dlaczego nie może zrobić Policja czy Straż Miejska małymi samochodami. Dwóch tragarzy często wystarczy. I odpowiem wam, dlaczego, bo by to olali, śmigło było by na lotnisku już z powrotem a ich by jeszcze nie było, bo, po co się spieszyć. Tylko tego, że my się spieszymy, nie olewamy, robimy za tanią siłę roboczą rzadko, kto szanuje.
Taki przykład kilka dni temu byłem na wypadku. Naprawdę duże drzewo złamało się w poprzek drogi, w które uderzył samochód. Kierowcy nic się nie stało, ale że na miejsce dojechał ZRM, dowódca uznał, że mają pozostać na miejscu do końca usuwania drzewa, jako zabezpieczenie medyczne pracy strażaków. Przechodząc z piłą obok ratownika usłyszałem ”k….. przez wasze drzewo do rana tu będziemy stali” Stali dokładnie 20 min, bo tyle zajęło cięcie. I taka nadal jest współpraca. Pominę, że dosłownie kilka dni wcześniej o 4 rano zapychałem, a potem zaciągałem za wozem bojowym tą karetkę, jak zostawili przed domem z włączonymi wszystkimi światłami i zgaszonym silnikiem.
I mógłbym tak jeszcze długo opisywać, dlaczego jest nastawienie, jakie jest. I jak napisałem wyżej.
„Za pasa się zgodziłem to szczekam, ale psa niewolno bić i czasem trzeba pogłaskać by był wierny”
Niestety, ale wiele zależy również od woli, chęci, często dowartościowania tych murzynów w czarnych Nomex.