Zauważyłem, że strażacy sami robią sobie problem. Znaczna większość samych strażaków twierdzi, że opanowanie zakresu KPP na poziomie prawidłowym jest zarezerwowane dla wyłącznie ratowników medycznych, a strażacy, zwłaszcza ochotnicy mogą jedynie marzyć o dążeniu do zadowalającego poziomu.
Większość strażaków, szczególnie starszych stażem uważa tak, bo po prostu nie czuje potrzeby edukacji w tym kierunku i broni się przed tym. Przed recertyfikacją łapie ich sraka - zamiast zmobilizować się i zrozumieć podstawowe mechanizmy na których bazuje KPP i zapamiętać to raz na zawsze, jak małpy ryją się testów i co 3 lata jest ta sama szopka. Jeśli ktoś czuje potrzebę (a raczej konieczność) posiadania tej wiedzy, to i pierwszy lepszy człowiek z ulicy ogarnie KPP do perfekcji.
Nie powiedziałbym, że większość. Słusznie tutaj wskazujesz poczucie potrzeby. To właśnie największy ból.
Edukacja w PSP w formie doskonalenia zawodowego i recertyfikacji jest nierzadko obwarowana rygorem jakiejś kary. Niezdanie egzaminu powoduje utratę dodatku czy karne służby na PA z uzasadnieniem, że bez papieru jeździć do akcji nie można.
Jaki rezultat? KPP staje się przeszkodą, czymś stanowiącym potencjalne zagrożenie utraty części środków lub wykluczenie z udziału w akcjach. Sytuacja taka nosi nazwę negatywnej motywacji.
Wytworzenie pozytywnej motywacji cechuje dojrzałych emocjonalnie przełożonych, którzy znają wartość bojową ludzi nastawionych pozytywnie do swoich obowiązków. Czy mamy takich przełożonych? - To osobne zagadnienie.
Smaganie batem rozmaitych kar wyzwala niechęć do danego obowiązku. "Niektórzy" przełożeni nie zadają sobie trudu aby wyjść poza schematy, których zostali nauczeni - "bo tak było zawsze" albo "gdy ja byłem młody".
Jak króliki w klatkach nie znają innego życia, tak i pewna grupa przełożonych nigdy po łące nie kicała. Czy to ich wina? Zdecydowanie tak. Króliki nie potrafią otworzyć klatki, a ci pierwsi siedzą w niej z własnej woli.
A wystarczy prosta inwersja, zamiast zabierania - dawanie: Dodatek służbowy X% nominalnie + X% za zdany KPP, +X% za 5 w sprawnoścówce, + X% za 4, +X% za karmienie rybek, X% za każde dodatkowe zajęcie, itd.
Idealne byłoby wykształcenie wewnętrznego imperatywu. I jest to do zrobienia. Tak aby strażacy czerpali przyjemność z ćwiczeń i manewrów w tym zakresie. Czego dobrym przykładem jest dwa razy do roku Jelenia Góra. Tyle, że taka impreza ratownicza to nadal zbyt mało jeśli chodzi o regularne doskonalenie zawodowe.
Czy każdy ogarnie KPP? Istnieją jednostki nienauczalne. Ale spora część społeczeństwa jest. Łatwo przyswaja tego rodzaju wiedzę i nabywają umiejętności. Tutaj jest problem formalny. Osoby, które nie mają talentu do takich spraw, są jawnie dyskryminowane przez obowiązek stawiany wszystkim strażakom z PB. Osobiście uważam, ze jeśli pan Zdzichu, doskonały kierowca i operator sprzętu specjalnego, dźwigów, podnośników, drabin i odrzutowca nie posiada talentu do KPP to nie powinien mieć z tego tytułu problemu. Skoro w jego zastępie są min. 3 osoby, które posiadają takie uprawnienie - wystarczy. Przeszkolony pan Zdzichu poda deskę, bandaże, zaniesie do karetki. Czegóż chcieć więcej? Pan Zdzichu będzie wniebowzięty, że nie robi się problemu z jego talentu raczej do spraw technicznych...
Sprawa przedmiotowa - resuscytacja asynchroniczna:
ERC 2010 str. 127; - nieco oględnie.
stona prof. Machały slajd 36
"Na ratunek" str. 47
Jest możliwe nauczenie na bardzo dobrym poziomie RKO z LMA czy LT z wentylacją na worek czy respirator.
Niedawno zdali egzamin KPP ochotnicy szkoleni z użyciem LMA i LT. Egzaminował pracownik akademicki anestezjolog z Uniwersytetu Med. - stąd wniosek, że jest to możliwe.