Temat banalny i nie nowy dyskusja, jakich wiele, a jednak spójrzmy jaki obrazek nam tu się wyłania z zamieci pośród srogich mrozów:
- dowódcy nie podejmują odpowiednich decyzji, dowódcom na miejscu akcji często brakuje jaj, dowódcy już sami nie wiedzą, co mają robić, często dają sobie spokój i każą podejmować działania do nas nienależące, naciągają przepisy;
- strażacy wykonują nie swoją robotę, wyręczają kogoś innego, za publiczne pieniądze wyciągają, naprawiają i poprawiają prywatne samochody, większość rwie się przy wypadku, aby posprzątać, skorzystać z wyciągarki, widzą nieprawidłowości, ale nie reagują;
- winna "góra": szefom brak konsekwencji, od dawna pozwala na to, aby robiliśmy robotę, która absolutnie do nas nie należy, wchodzi w układy z politykami i władzami;
- ogólnie panuje strach przed: wychodzeniem przed szereg, traktowaniem strażaków jak popierdółki i murzynów od brudnej roboty, robieniem z siebie służby komunalnej, opinią, że jeżeli ktoś jest do wszystkiego, to tak naprawdę jest do niczego.