Jest kilka problemów w tej koncepcji zaopatrzenia, których nie da się pominąć. Najlepsze nawet zasady nie zastąpią możliwości technicznych.
W obecnym stanie jesteśmy jako straż wręcz cofnięci technicznie i organizacyjnie w stosunku do lat 70-tych. Tak źle jeszcze nie było. Poza pojedynczymi wyjątkami dominującym systemem zaopatrzenia wodnego jest dowożenie - najprostszy, najmniej wydajny, najdroższy i najbardziej prymitywny system dostarczania wody. I nawet on jest realizowany nieprawidłowo. Naśladuje pierwotny system biegania z wiadrem do strumienia, żeby zgasić stodołę, tylko naczynia są większe...
Dowożenie ma jedną, podstawową zaletę. Przy braku danych, planów i zasad jest jedynym sposobem doraźnego budowania ad-hoc zaopatrzenia. Prędzej czy później samochód odnajdzie hydrant z którego leci woda i tą wodę przywiezie.
Można wręcz stwierdzić, że wykorzystanie dowożenia jest miarą uwsteczniania się w rozwoju.
Dlaczego system krążących samochodów gaśniczych za kilka milionów złotych jest częściej stosowany niż ekstremalnie tani system pompowo-wężowy? Z kilku powodów.
1.
Brak informacji o pewnych źródłach wody we własnym rejonie, połączony z pewnym systemem powiadamiania i konstruowania systemu zaopatrzenia.
Informacji tego typu nie da rady zgromadzić i przeanalizować na gorąco w trakcie akcji, lub jest to bardzo ryzykowne i zawodne. Czy okoliczna rzeka, jezioro da możliwość budowy punktu czerpania, jakiego rodzaju i o jakich parametrach, co tam dojedzie, ile potrzeba odcinków wężowych jaka będzie przewidywana wydajność systemu.
Pozostawmy człowieka wyznaczonego przez KDR-a przed tymi problemami i liczmy, że sobie poradzi. TO DOPIERO jest wiara w cud i wybitne umiejętności. Nie ma danych, nie ma sprzętu na miejscu, aż do końca nie poda nawet przybliżonej informacji o stanie przygotowań i przybliżonym czasie realizacji.
Z drugiej strony elementy zaopatrzenia wodnego jako jedne z niewielu podczas pożaru mają charakter stały. Można "prowadzić rozpoznanie" różnych elementów pożaru, zagrożeń, rozwoju i innych dynamicznych czynników. Ale rozpoznanie wodne? W zakresie rzeki, stawu, zbiornika który na swoim miejscu jest od kilku/kilkuset lat? To jest jakiś absurd. I nie chodzi tu wcale o jakieś kosmiczne warstwy na mapach cyfrowych. Chodzi o dane naniesione na plan w postaci kilku zafoliowanych kartek, które wozi się na każdym samochodzie. Chyba po kilku latach budowania systemu informacji opartym na kalamburach słownych pomiędzy PSK a KDRem, gdzie ten pierwszy ma ekran a nie widzi terenu, ten drugi stoi na środku ulicy i próbuje odgadnąć co gadające pudełko mu mówi - to rozwiązanie czas zacząć w końcu likwidować. Ile jeszcze trzeba lat przykładów, żeby się przekonać, że ta droga jest nieporozumieniem. Zasada jest następująca - im więcej danych jest po stronie kierującego a nie PSK, tym skuteczniejsze decyzje i lepsza organizacja akcji. Oczywiście dane powinny być podane w sposób dostępny. Prosty czytelny plan okolicy z naniesionymi informacjami typowo operacyjnymi.
2.
Braki sprzętowe. Tu można wydzielić kilka kategorii. Przede wszystkim w straży panuje niewyobrażalna nienawiść do ludzi, którą trzeba w końcu ograniczać. Trzeba nienawidzić ludzi z którymi się pracuje każąc im obsługiwać niekorzystny system w postaci węży ułożonych w kręgi. Liczenie na to, że można ułożyć sprawnie z tych węży kilkaset metrów linii wężowej to jakiś ponury dowcip. A w końcu większość rozwiązań będzie funkcjonowała w oparciu o węże W-75. Nie lepiej jest z samochodami wożącymi węże 110. Nie przez przypadek jest to najgorszy sort sprzętowy. Dziadowskie ciężarówki pamiętające IIwś, połamane mostki, odcinki wężowe używane raz w roku, uszkodzone, spleśniałe, elementarne braki armatury, 2 klucze jakby to był jakiś towar deficytowy, brak przełączników (kilku), zbieraczy (kilku), o rozdzielaczach 110/2 lub 3 x75 nawet nie wspomnę, bo PSP jeszcze ich nie wynalazła... Nie wspominając już o wężach 150, 200, 250 lub 300 dla obsługi najpoważniejszych obszarów przemysłowych, gdzie 1 nitka dostarczy tyle wody, ile cały krajowy system tyle nie tłoczy w kwartale. I może w końcu raz jeden byłyby użyte te pompy samochodowe po 5, 6 tysięcy litrów wydajności, które nigdy nie dostały nawet 1/3 tego wydatku.
3.
Braki organizacyjne. Nawet te nieliczne miejsca, gdzie odpowiedni sprzęt jest dostępny nie wypracowały zasad organizacyjnych jego wykorzystania. Jest dosłownie parę przykładów w skali Kraju, gdzie rozwijany jest system zaopatrzenia w oparciu o jakiś plan. Gdzie zakłada się, że zdarzenie przejmuje PSP, OSP jest rozbudowywane pod kątem budowy zaopatrzenia poprzez stosowanie przyczepek z ułożonymi w harmonijkę wężami, wożenie zbiorników do magazynowania wody z dowożenia, gdzie rozłożenie 500m podwójnej linii W-75 w 15 minut nie budzi sensacji i całe rozwiązanie wożone jest Lublinem z przyczepką i pompą klasy M16/8. Ten skromny zestaw poprawia działanie OSP na własnym terenie bo sikawkę każdy głupi umie trzymać, tylko wody brak. Lublin z przyczepką na tym dystansie może dostarczyć wody tyle co krążących na dowożeniu 5 ciężkich samochodów! Stabilny, ciągły wydatek. I przy okazji z miejsc, gdzie pompę można donieść a samochody gaśnicze nie wjadą, co najwyżej wypuścić można na wodę serię kosiarek do trawy w postaci pompeczek pływających.
Reasumując, idąc w kierunku powołania osoby od zaopatrzenia to jest krok we właściwą stronę. Ale nie przyniesie on oczekiwanych, skokowych korzyści. Bez wiedzy, sprzętu, organizacji można mówić o odciążeniu (i to jest słuszny powód) kierującego, ale problem prawdopodobnie pozostanie.
Dla rozluźnienia na koniec filmik Niemiaszków, którzy już potrafią rozwijać węże. Nawet hardcorowo
http://www.youtube.com/watch?v=cgjHkfdtVv8