Zasadniczo można się spotkać z dwiema negatywnymi opiniami odnośnie węży OSW. Pierwsza, że się nie mieszczą do standardowych mocowań na samochodach. Druga, że ciężko się je zwija. Jedno i drugie wynika jednak z tego, że do tych węży trzeba mieć odpowiednie podejście.
Z mojego doświadczenia wynika, że wąż OSW musi od samego początku dostać dużo roboty. Nowy, taki zaraz po dostarczeniu do strażaka faktycznie trochę jest taka kluchą która się ciężko zwija i w sumie można nawet powiedzieć, że puchnie przy zwijaniu czy układaniu w kasetonie. Natomiast z czasem jak ten wąż pracuje jest to eliminowane, a ten czas nie jest specjalnie długi. Druga sprawa to używanie zwijadeł, nawet tych prowizorycznych do ściskania węży bardzo pomaga. Można to robić nawet kombinerkami, po czym wchodzi do standardowych mocowań i nie jest klucha. I nie ważne czy mówimy o 52, 75 czy o takim wymyśle jak 42. A jakby nie patrzeć, to Niemcy jednak zwijadeł używają powszechnie. Może te problemy to kwestia braku instrukcji dołączanej do węża?
Natomiast po 6-7 letnich wężach OSW u mnie w skrytkach nie widać, żeby znacząco różniły się wielkością od pozostałych Bezalina czy Gila, ale jakoś polskich odcinków które by tyle przetrwały to nie kojarzę.
Co do masy serii 400, to nie przesadzajmy. Nie jest ona dużo większa w porównaniu z najbardziej popularnymi polskimi odcinkami... choć może faktycznie postęp technologiczny w kwestii produkcji węży pożarniczych pod kątem obniżenia ich masy nie jest taki zauważalny jak w przypadku innych elementów naszej branży?