Witam!
Tak sobie czytam nieraz ten temat - choć mnie bezpośrednio nie dotyczy /OSP/ i myślę, że
Witold ma poniekąd rację. Takie dyżury napewno zwiekszyły by mobilność i stanowiły pewną "mobilizację" przed tym, żeby się w danym czasie nieco powstrzymać od pewnych napojów. Z drugiej jednak strony wymagana jest pewna samodyscyplina i zrozumienie też pozostałych, że nie wszyscy mogą zawsze jechać. Szczęśliwe te jednostki, gdzie jest na tyle aktywnych członków na miejscu, że można np. takie dobrowolne dyżury domowe wprowadzić. W wiekszości jednak ich raczej zabraknie.
Chodzi tu głównie o uświadomienie, co niektórym osobom, że nawet po piwku do strażnicy nie biegnę, a już napewno nie jadę, choćbym był nawet N-kiem.
Strażak to wolny obywatel może sobie wypić, ale jak już wypije to niech do remizy się nie zgłasza, nie ważne czy jest alarm czy go nie ma.
Trudno wymagać przecież pełnej abstynecji i stałej gotowości.
U mnie w 2 jedn. w KS - z tego co wiem, są takie nieformalne dyżury strażaków, poza kierowcami - oni mają na zmianę stałe na rtf. i są opłacani dodatkowo przez gminę. Po południu wielu z nich spotyka się w strażnicy i niejednokrotnie wogóle nie trzeba uruchamiać syreny.
Co do obowiązku:
tylko w twoim sumieniu leży to czy udzielisz pomocy poszkodowanym jak cywil czy jak ratownik!!
Najważniejsze w miarę możliwości i umiejetności - skutecznie!
To tak na tyle, co mi się narazie nasuwa.
Pozdrawiam