Jednak są pozytywy nowych programów.
A jakie? Wymienię dwa punkty:
1. Określenie maksymalnej liczebności kursu na 20 strażaków. To ważne. Są komendanci, którzy nie rozumieją, że efektywność szkolenia zależy od ilości strażaków na kursie i bywa, że dopychają do 30 także ludźmi spoza grup specjalistycznych.
2. Wyrzucenie komory dymowej z programu kursu chemicznego. Kurs taki ma tylko 10 dni, gdzie dotąd jeden dzień to właśnie komora, jeden egzamin, kolejny na ekologię i zostawało nam tylko 7 dni na chemię. Za mało, za mało... A komorę przecież i tak przechodzi się służąc na jednostce.
Fajna jest też sprawa ćwiczeń praktycznych w małych grupach. Ale tu pytanie - kto ma prowadzić te grupy. Jeśli nasza kadra szkół i ośrodków, to.... bez komentarza.
Byłoby dobrze, gdyby do tych programów powstały skrypty. Podobno idea taka jest.
O innych pozytywach niech się Hazmat wypowiada.
Nie podoba mi się za to przesada z pirotechniką na jednym z kursów (CBRNE). Rozumiem, że Rafał i Tomek lubią te sprawy, ale od pirotechniki to są policyjni pirotechnicy. Nam ta wiedza oczywiście nie przeszkadzałaby w służbie - przeciwnie, jednak odnoszę wrażenie, że często nasi ratownicy/dowódcy gubią się nawet w tematach acetylenu i LPG, z którymi spotykamy się znacznie częściej niż z labami, gdzie produkowane są materiały wybuchowe.
I proszę: panowie komendanci, zróbcie coś wreszcie z kadrą szkół i ośrodków. Zbyt często zamiast potrzebnych umiejętności dostajemy jedynie zaświadczenia...