Pożarnictwo > Ratownictwo Medyczne

dysponowanie strażaków do zdarzeń typowo medycznych

(1/27) > >>

bulon:
Chciałbym się was spytać o wasze doświadczenia z tego typu zdarzeniami, dzwonią ci medyczni i mówią, że gdzieś pojechać bo oni nie mają wolnych zespołów albo będą bardzo długo jechać.
Jak się wtedy czujecie, co myślicie o 999, ile razy braliście w czymś takim udział?

sheldon:
Zawały, zasłabnięcia, utraty przytomności, urazy (do których straż w sumie niepotrzebna) - gdy nie ma na miejscu zespołu wyjazdowego a i reszta karetek w mieście powiatowym zajęta (albo sprawa na tyle pilna, że karetka może nie zdążyć dojechać 25km, gdy nie ma jej na miejscu a jest na wyjeździe), jeździmy. Rzadko PSK śle nam wtedy smsy, dzwoni do dyżurującego kierowcy a on w ciągu minuty-dwóch ma już ludzi (radzących sobie w temacie) i wyjeżdża. Czasami jeździmy też pomóc pogotowiu przy reanimacji, gdy jest długotrwała (i męcząca) a pełen zespół R z lekarzem i respiratorem dojedzie po dłuższym czasie. Boimy się tych zdarzeń, bo nigdy nie wiadomo co zastaniemy na miejscu, są to wielkie wyzwania, ale póki co zawsze wychodziliśmy/wychodzimy z nich pomyślnie, nikt nie miał do nas zastrzeżeń póki co. I tak za dużo zrobić nie możemy. Przy wezwaniach urazowych - opatrzyć, usztywnić, wiadomo. Utrata przytomności - udrożnienie dróg oddechowych, rurka UG, tlen... RKO - wiadomo.

sam_go:
Świat zwariował, czy ja? a może niedługo z 997 zadzwonią, że trzeba łapać złodzieja, bo nie mają akurat wolnego zespołu? Mam tylko nadzieję, że nie doczekam chwili, gdy nasz dyżurny będze musiał zadzwonić do bratniej służby, żeby obsłużyła jakiś pożarek, bo akurat nie ma kogo wysłać. Panowie nie mylmy chęci pomocy bliźniemu, z przejmowaniem obowiązków innych podmiotów ratowniczych, bo zrobi się taki burdel, że i Boże nie pomoże. 

sheldon:
Wiadomo, że takie coś nie powinno mieć miejsca, ale na pewno lepszym rozwiązaniem jest podjęcie RKO przez ludzi z PSP czy nawet OSP, co zwiększa szanse na podtrzymanie możliwości przeżycia po przyjeździe WYSPECJALIZOWANYCH służb (które w końcu dojadą) niż bezradne oczekiwanie pogotowia, a rodzina często jest w takim szoku w takich sytuacjach, że nie mają zielonego pojęcia co robić i nadal by się tak zachowywali do czasu przybycia pogotowia. Przywrócenie akcji serca po 20 minutach od NZK (w warunkach domowych) jest cudem, a nawet jeśli - nie trzeba chyba mówić, co się dzieje z mózgiem, jeśli nie jest dostarczany do niego tlen przez kilka minut. Wolałbym być wstępnie "ratowany" nawet przez ochotasów, którzy połamaliby mi żebra w trakcie reanimacji, a zwiększyli moje szanse na przeżycie niż czekać na pogotowie, które nie może przyjechać z powodu przeładowania wezwaniami, kulejącego systemu lub cholera wie czego. Nic na to chyba nie poradzimy.

W moim powiecie istnieje świetnie działający CPR, do zdarzeń medycznych wysyłani jesteśmy przez dyżurnego straży, który zna obraz sytuacji od dyspozytorki pogotowia, siedzącej 3m od niego, tak więc - "999 do nas nie dzwoni".

sam_go:
Chyba się nie zrozumieliśmy.
Pisałem o zastępowaniu innych w ich obowiązkach, a nie o niesieniu pomocy w ekstremalnych przypadkach.W sumie dlaczego w okresie świąteczno - noworocznym PSP nie może opróżniać przepełnionych kontenerów (śmieciarze mają akurat zasłużone wolne)? Przecież przeważnie dysponują samochodami z paką, a i wyszkolenie do przewalania łopatą jest. Czasem dziwię się, że samorządy mają jeszcze jakiekolwiek obawy przed skomunalizowaniem PSP, toż to czysty zysk.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej