No to pozwole sobie opisac jak to za dobrych czasow wygladalo w mojej jednostce. Na mocy porozumienia z PR jedna z karetek (zespol RW) stacjonowal z JRG. Dysponowany byl tel. przez dyspozytora PR. Dyspozycje odbieral nasz dyspozytor PA (tak jak to w pogotowiu wypelnial karte zdarzenia). Chlopaki i dziewczyny z pogotowia byli bardzo zadowolenie bo:
1. warunki bytowe znacznie lepsze niz na stacji pogotowia, gdzie w malym budynku upchane byly 4 inne zespoly.
2. sasiedztwo strazakow bardzo im odpowiadolo - znacznie bardziej niz sasiedztwo przelozonych z PR
My z kolei znalismy ratownikow i lekarzy z ktorymi wspolnie musielismy dzialac na miejscu zdarzen - to polepszalo nasza wspolprace.
Na poczatku zespol faktycznie jezdzil jedynie w K1 i K2. Dodatkowo, gdy dyspozytor PA otrzymywal z MSK zgloszenie: wypadek czy pozar w budynku, i wiedzial, ze karetka jest w koszarach, to od razu dysponowal i ich. Bez wypisywania karty zdarzenia, co oczywiscie bylo wielkim + jesli chodzi o czas wejscia do dzialan. Nastepnie oddzwanial na 999 i informowal o wyslaniu karetki, na spokojnie wypisywal z dyspozytorka PR karte. Adekwatnie jak dostawal zgloszenie od dyspozytorki PR o wypadku, od razu z karetka wysylal straz. Nastepnie o fakcie informowal telefonicznie MSK. Slowem pomijalismy cala procedure dysponowania (lacznie z wypisywaniem papierkow), a raczej przenosilismy ja w czasie na pozniej
Ponadto dyspozytor PA mial stala lacznosc na osobnym kanale z zespolem karetki, dlatego rowniez oni sami bez posrednictwa wlasnej dyspozytorki, mogli na miejsce sciagac sobie nasze zastepy, kiedy uznali to za potrzebne.
Tylko, ze niestety taka swietna wspolpraca musiala komus przeszkadzac.. Nagle dyspozytorka pogotowia zaczela wysylac ten zespol do wszystkiego, lacznie ze sraczka i "bolem nogi od 4 miesiecy"!!!
Zespol jezdzil nawet w K5. Na uwage naszego dyspozytora, ze karetka powinna jezdzic w K1 i K2 dyspozytorka kazala mu na karcie zdarzenia poprawic wczesniej podane K5 na K2, po czym spytala arogancko, czy teraz sie wszystko zgadza. Zespol czasem robil po 30!!! wyjazdow na dobe. Chlopaki z PR mieli po dziurki w nosie dyzurow u nas, poniewaz karetka byla najczesciej wyjezdzajaca w miescie. Rowniez nasz dyspozytor w nocy oka nie zmruzyl, bo co 20 min. dzwonilo z 999.
Nastepnie zespol dostal sztywne lacze z centrali PR do swojego pokoju, byl dysponowany bez posrednictwa dyspozytora PA, zniknela radiostacja z karetki i skonczyly sie wspolne wyjazdy do zdarzen. Od tamtego czasu nie pamietam, by choc raz wyjechalibysmy razem do pozaru czy wypadku, mimo, ze po kilku, kilkunastu minutach i tak tam razem sie znajdowalismy - kwestia straconego czasu.
ps. I jeszcze w aspekcie K1. To nie jest tak, ze karetka w kazdym K1 wyjezdza w ciagu 1min. czasem zdarza sie, ze chlopaki odbieraja zgloszenie, maja K1 (np. atak epi, czy zaslabniecie) po czym spokojnie dopijaja kawe i schodza do karetki. Tak, sa wezwania gdzie wyjezdzaja w przeciagu 1 min - haslo dziecko itp. jednak zdecydowana wiekszosc K1 przyjmowana jest na spokojnie. Trudno sie im dziwic, poniewaz nadal jezdza ok. 12-18 razy w ciagu doby.
W temacie czasu wyjazdu bijemy ich na glowe.
tyle tego mojego wywodu.
pozdr.