Czytając sporą część wypowiedzi w tym wątku zaczynam rozumieć powody nakręcenia i wyemitowania owego reportażu ( newsa) w telewizji, czy pojawiania się podobnych opinii u osób postronnych.
Skoro sami ochotnicy twierdzą że ekwiwalentu nie potrzebują, a skoro się już pojawia to faktycznie może być przyczyna podpaleń, to dlaczego tego mają nie powtarzać głośno dziennikarze ? Jeśli to prawda to dlaczego mamy mieć do nich pretensje , żądać sprostowań itp - oni tylko powtarzają to co słyszą od zainteresowanych.
Wystarczy jednak tej ironii, przejdźmy do sedna.
Osobiście jestem zwolennikiem wypłacania ekwiwalentów dla strażaków-ochotników. Fakt że sama forma naliczania ( za czas udziału w akcji ) może nie jest najlepszym rozwiązaniem, ale to nie ten wątek więc nie będę rozwijał tego tematu. Jednak to że ochotnik powinien mieć prawo do ekwiwalentu ( lub czegoś podobnego) wg mnie nie powinno podlegać dyskusji.
Być może nie wszyscy sobie zdają sprawę z innych aspektów wypłacania ekwiwalentów, a ponieważ " liznąłem" tych spraw z różnych stron więc pozwolę sobie powiedzieć nieco o własnych spostrzeżeniach.
Wypłacając ekwiwalent mamy możliwość lepszego egzekwowania wykonywania obowiązków - mówiąc bardzo ogólnie , skoro bierzesz kasę to wykonuj dobrze swoją robotę. Chcesz dostawać ekwiwalent , wiec spełnij pewne wymagania ( badania, szkolenia itp), bądź w odpowiednim stanie fizycznym , odpowiednio umundurowany itp. To sprawdza się nawet przy samej akcji - unikasz pracy gdy inni pracują więc do domu, a następnym razem być może wogóle nie pojedziesz.
Z drugiej strony ochotnik czuje namacalnie wartość swojej pracy. Wie że jest to rekompensata za stracony czas, wysiłek , nadstawianie głowy, komplikacje życiowe ( bo alarm zazwyczaj bywa w najmniej odpowiednim momencie) itp.
Ekwiwalent ma też i inne aspekty o których zazwyczaj się nie mówi. Nie zostawia się bez potrzeby ludzi na długi czas po zakończeniu akcji, ogranicza wyjazdy do prac które mogą wykonać inne instytucje itp. Mówiąc ogólnie, dopóki w gminie wiedzieli ze ochotnicy pracują za darmo więc często nie przejmowano się nimi i wykorzystywano ich poczucie obowiązku. Teraz szybko się przelicza ile to będzie kosztowało gminę, więc często okazuje się że pewne prace może wykonać ktoś inny w ramach własnych obowiązków.
Ekwiwalent powinien być więc wypłacany. Co jednak ochotnik zrobi z otrzymanymi pieniędzmi to jego sprawa - fakt że często te pieniądze w różny sposób trafiają do jednostki, jednak o tym zbyt głośno bym się nie chwalił bo to jest sprawa indywidualna. A wspominam o nie chwaleniu się, bo spotkałem się z opiniami - dostają ekwiwalent to niech sobie kupią mundury lub węże, a na to przecież powinny być zupełnie inne środki.
Dlatego ciężko mi zrozumieć dlaczego część z Was chce być jedynymi którzy nic nie dostają za udział w akcji - wszyscy inni otrzymują przecież wynagrodzenia ( PSP, Policja , PR, SM, Pog. Energetyczne, Gazowe, Pomoc Drogowa, itp) za swoją wiedzę , umiejętności, poświęcenie, narażanie życia itp. Pracy społecznej natomiast nie zabraknie chyba dla nikogo z ochotników - począwszy od zamiatania remizy, przez dbanie o sprzęt, samokształcenie, wypełnianie dokumentacji , rozliczanie wydatków, organizowanie pogadanek i pokazów itp
A na koniec znowu nieco ironicznie .. wszyscy wiemy że za dobre rzeczy trzeba zapłacić więcej. A skoro OSP mało kosztuje to jest niewiele warta - tak mysli całkiem sporo osób , bo żyjemy w takich czasach że wszystko przelicza się na pieniądze
PS. Ostatni akapit proszę traktować z wielkim przymrużeniem oka.