Kolega strazak, pracujacy w komendzie powiatowej, opowiadal jak byl przy wypadku, samochow osobowy wpakowal sie pod liaza, na miejsce wypadku przyjechalo pogotowie a tuz za nim straz, lekarz uznal ze osoba kierujaca samochodem osobowym, nie zyje... jeden ze strazakow postanowil zbadac puls, i wyczul go, heh lekarz nadal twierdzil ze to denat... kiedy po chwili ow denat caly zakrwawiony, podniosl sie i powiedzial: "ja nic nie zrobilem" i znow opuscil glowe....
Koledzy mowili ze jak widzieli jak lekarz wyciagal z auta tego goscia, to chcieli go odsunac... kolnierz zalozyl mu dopiero jak mial go juz na noszach, ma to jakis sens? w psp wiele czasu przeznacza sie na kurs pierwszej pomocy itd... a tutaj sluzba zdrowia zawala, spotkaliscie sie z takim przypadkiem?